czwartek, 3 marca 2011

Recenzja: "Uprowadzona" - Lucy Christopher

Opis od wydawcy:
Ta historia mogła się przydarzyć każdej dziewczynie.
Tak, tobie też.
Lotnisko. Oczekiwanie na przygodę.
Przystojniak, który proponuje ci kawą.
A po chwili jesteś na końcu świata, zdana na łaskę i niełaskę porywacza.
Czy przetrwasz?
Czy wrócisz do swojego życia?
A co będzie, jeżeli się zakochasz?? 


Gemma ma 16 lat. Uwierzcie, ale jej wiek w ogóle nie przeszkadza. W dniu jej uprowadzenia Gemma miała polecieć z rodzicami do Wietnamu.
Gemma oderwała się od rodziców by w spokoju napić się kawy. Wcześniej trochę posprzeczała się z mamą, więc chciała pobyć sama. Przypadkowo (no powiedzmy) spotyka mężczyznę o wspaniale błękitnych oczach. Niestety bohaterka nie zauważa jak przystojny nieznajomy wrzuca coś jej do kawy. No i się zaczyna...
Następnie dziewczyna budzi się (str 20) zamroczona w obcym miejscu. Z przerażeniem odkrywa, że porywacz wywiózł ją na pustkowie - dosłownie. Powód porwania jest banalny, którego za nic nie zdradzę - a miejcie tą frajdę. Gemma jest przerażona, oczywiście próbuje uciec, czego skutki są marne. Na dodatek odkrywa, że Tyler już jakiś czas planował to wszystko. Gemma tęskni za domem, wpada w depresję, stara się przypomnieć twarze rodziny, znajomych...
Dziewczyna musi nauczyć się żyć w nowym miejscu, co jest naprawdę trudne bo warunki są jednym słowem zatrważające.
Z czasem do swojego porywacza zaczyna darzyć cieplejsze uczucia, tak samo jak odkrywa uroki nowego otoczenia.

Gemma mimo młodego wieku okazała się silną dziewczyną jak na sytuację, w której się znalazła. Jest typową nastolatką.
Tyler - no cóż, na początku myślałam o nim "chory człowiek", a przy tym niebezpieczny z istną huśtawką nastrojów. Jednak z czasem zmieniłam o nim zdanie. To jest naprawdę nieszczęśliwy człowiek, który widzi świat w inny sposób jak Gemma. A jego przeszłość jest rzeczywiście smutna.

Cała ta historia jest intrygująca. Narracja pierwszoosobowa, gdzie narratorką jest oczywiście Gemma. Osobiście narzekam zwykle na narracje pierwszoosobowe, ale w tym wypadku nie wyobrażam sobie inaczej. Ta narracja pasuje akurat, świetne przez to poznajemy uczucia Gemmy. Poza tym autorka wspaniale opisuje otoczenie i świetnie skonstruowała postacie, do tego dialogi wydają się prawdziwe.
 
"Uprowadzona" to debiut Lucy Christopher i moim zdaniem debiut całkiem udany. Nie wiadomo czy autorka zdecyduje się na drugą część, z jednej strony bardzo chciałabym znać ciąg dalszy, ale z drugiej chyba nie warto drążyć tematu dalej.

Nie jest to absolutnie przesłodzona historia, nie ma tu miłosnych uniesień i wyznań, więc jeśli ktoś spodziewa się typowe love story to może się zawieść. 

Bardzo się cieszę, że przypadkiem dostrzegłam tą książkę na półce w Matrasie. Bardzo się cieszę, że ją przeczytałam. Historia inna od wszystkich, a zakończenie... do dyskusji... w każdym bądź razie nie spodziewałam się jednak tego. Strasznie chciałabym znać ciąg dalszy... Więcej nie zdradzę.

Ocena: 8,5/10
Na zachętę strona 20:
Pamiętam też przebudzenie. I upał. Szarpał mnie za gardło, próbował nie dać mi odetchnąć. Chciałam znowu stracić przytomność. I jeszcze ból... mdłości.

Przynajmniej nie przywiązałeś mnie do łóżka. Za to byłam Ci wdzięczna. Na filmach ofiary są zawsze przywiązywane do łóżek. Ale właściwie i tak nie mogłam się ruszać. Ile razy przesunęłam się chociaż troszeczkę, żołądek podchodził mi do gardła i kręciło mi się w głowie. Byłam przykryta cienkim prześcieradłem. Miałam wrażenie, że jestem w środku ogniska. Otworzyłam oczy. Wszystko się kołysało i kręciło, było beżowe i rozmazane. Leżałam w jakimś pokoju. Ściany były zrobione z długich desek zbitych w rogach. Światło raziło mnie w oczy. Nie widziałam Cię. Rozglądałam się, ostrożnie kręcąc głową. W ustach czułam smak wymiocin. Miałam sucho w gardle. Ledwo oddychałam.

Znowu zamknęłam oczy. Spróbowałam głęboko odetchnąć. W myślach sprawdziłam całe swoje ciało. Ramiona były na miejscu, nogi stopy. Poruszyłam palcami. Wszystkie działały. Dotknęłam brzucha. Miałam na sobie T-shirt, stanik wrzynał mi się w skórę. Nogi były gołe, dżinsy zniknęły. Pomacałam prześcieradło, a potem położyłam rękę na udzie. Moja skóra niemal natychmiast stała się gorąca i lepka od potu. Na nadgarstku nie miałam zegarka.

Przejechałam ręką po majtkach. Nie wiem czego się spodziewałam. Może krwi. Rozdartego ciała. Bólu. Ale nic takiego nie było. Zdjąłeś mi majtki? Wszedłeś we mnie? A jeśli tak,to po co zakładałeś mi je z powrotem?
- Nie zgwałciłem cię.

2 komentarze:

Agnesja pisze...

Muszę przeczytać :P

...Naznaczona... pisze...

Wydaje sie bardzo ciekawa :) Muszę koniecznie przeczytac :)

Prześlij komentarz

Proszę, pamiętaj, że każdy ma prawo do wyrażania swojego zdania, dlatego uszanuj moje.
Komentarze obrażające mnie będą usuwane.