czwartek, 3 marca 2011

Recenzja: "Kroniki nekromantki. Tonące Miasto" - Amanda Downum

Opis wydawcy:
Symir – Tonące Miasto, będące domem wygnańców i emigrantów, piratów i przemytników. A także brutalnych rewolucjonistów, którzy nie cofną się przed niczym, żeby obalić skorumpowany cesarski rząd. Dla Isyllt Iskaldur, nekromantki i szpiega, rodząca się rewolucja jest okazją, żeby wykazać się przed Koroną. Musi tylko odszukać i wspomóc finansowo rewolucjonistów wspierając ich dzieło zniszczenia pałaców Symiru. Jest jednak rozdarta pomiędzy swoimi nowymi przyjaciółmi a poczuciem obowiązku i im dłużej pozostaje w tym podtapianym przez monsunowe deszcze mieście, tym więcej intryg odkrywa. Gdy woda się podnosi, tamy pękają i nawet umarli spiskują. 



Nad Symirem unosi się widmo rebelii...
Główna bohaterka, Issylt Iskaldur, nekromantka i szpieg, przybywa do Symiru aby sprawdzić te pogłoski. Wraz z dwoma najemnikami, Adamem i Xinai przybywa do Symiru w celu skontaktowania się z grupą rebeliantów i zaoferowania im pomocy. Celem jest wywołanie zamieszek i chaosu.
Sprawa niby wydaje się prosta, ale czy na pewno tak jest?

Symir to port, który jest rządzony przez wroga. "To też przystań dla cudzoziemców i ucieczka od problemów".

Na szczęście dla Isyllt spotyka ludzi, którym nie podoba się sposób rządzenia obecnej władzy. Miało pójść gładko, szybko i sprawnie, jednak nie wszystko układa się tak jak myśleli bohaterowie...

Akcja rozkręca się wolno. Pani Amanda wprowadza czytelnika w dosyć skomplikowany świat. Z początku miałam problem żeby połapać się co i jak. Trudne imiona i nazwy do zapamiętania, zmusiły mnie do robienia notatek, jednak z biegiem czytania notatka już nie była potrzebna; potrafił się "odnaleźć" i polubić ten brutalny i magiczny świat.

W pewnym momencie akcja z wolnej przechodzi na szybszy tryb. No, i tu się zaczyna jazda.
Jeśli chodzi o narrację to na szczęście jest trzecioosobowa. Całe szczęście, dzięki temu dowiadujemy się więcej jak w przypadku narracji pierwszoosobowej, gdzie można rzec, że to prawdziwa plaga ostatnio pojawiających się książek.
Sama intryga może nie jest jakoś wymyślna i nadmiernie skomplikowana, ale nie jest też przewidywalna, a to jest ważne. A wszystkie niejasności sprawiają, że chce się czytać i poznać zakończenie tej historii.

Czyta się przyjemnie i szybko, jednak ten początek szedł mi mozolnie do momentu, gdy nie przywykłam do skomplikowanych imion i nazw.

Główna bohaterka to dorosła kobieta, a przy tym silna, niezależna, twarda. Fach jaki wykonuje sprawia wrażenie, że powinna być chłodna i wyrachowana, jednak Isyllt taka nie jest tak do końca. W głębi duszy to też zagubiona dziewczyna. Isyllt to nekromantka. Bardzo podoba mi się pomysł autorki z duszami, egzorcyzmami i magią. Naprawdę świetne połączenie.

Na początku książki jest mapka. Bardzo lubię mapki, zwłaszcza w książkach fantasy, gdzie świat jest bardziej złożony. Świetnie zbudowany świat, interesująca fabuła i co najważniejsze wciągająca. A do tego polityczne intrygi, spiski i mroczna atmosfera.
Wrażenie robi też na mnie okładka. Co tu ukrywać, jest świetna, taka... egzotyczna, a do tego ta błyszcząca okładka, ładnie prezentuje się na półce. 
Komu powinna przypaść do gustu ta książka? Myślę, że fanom Canavan, a na pewno Weeksa.
Jestem ciekawa co autorka wymyśliła w drugiej części. Niestety druga część zapowiedziana jest dopiero na jesień 2011! Przyjdzie mi poczekać trochę na poznanie dalszych przygód nekromantki.

I tak słowem zakończenia: Fantastyczna i przygodowa książka, którą z chęcią się czyta. Wciągająca i lekko egzotyczna sceneria. Ja już chcę poznać ciąg dalszy i mam nadzieję, że druga część będzie jeszcze lepsza. 

Ocena końcowa: 8/10 


Egzemplarz dostałam od Wydawnictwa Dwójka Bez Sternika.

1 komentarze:

Dalia pisze...

Mam dokładnie te same odczucia po przeczytaniu tej książki, i podobna historia była z nazwami, zanim się połapałam.
Teraz wyczekuję tomu drugiego :)

Prześlij komentarz

Proszę, pamiętaj, że każdy ma prawo do wyrażania swojego zdania, dlatego uszanuj moje.
Komentarze obrażające mnie będą usuwane.