czwartek, 24 marca 2011

Recenzja: "Królowa Betsy. Nieumarła i niezamężna" - MaryJanice Davidson

Opis od wydawcy:
Seks w wielkim mieście w wampirycznym wydaniu.
Po śmierci najgorsza jest świadomość, że spędzisz wieczność w tandetnych pantoflach. A twoje Blahniki i Jimmy Choo zagarnie wredna jędza…
Dzień, w którym umarłam, zaczął się kiepsko i z każdą chwilą stawał się coraz gorszy…
Jednego dnia wylecieć z pracy i wpaść pod samochód to doprawdy frustrujące. Ale nie to najbardziej przybija Betsy Taylor – byłą sekretarkę… i świeżo upieczoną wampirzycę. Jej największym problemem nie jest nowy stan ciała i ducha, ale fakt, że ma na nogach tanie, paskudne buty…
To jednak dopiero początek kłopotów. Wśród wampirów krążą plotki, że właśnie ona ma zostać nową królową. A Betsy odkrywa, że w nowym życiu (po życiu) ma do wypełnienia niebezpieczną misję. A do pomocy – zabójczo przystojnego i irytująco staroświeckiego nieumarłego…


Zanim sięgnęłam po tą książkę, długo się wahałam. Wszystko przez porównania do "Jak poślubić wampira milionera" (seria "Love at stake") autorstwa Kerrelyn Sparks, która raczej średnio przypadła mi do gustu. Jednak gdy przeczytałam fragmenty tej książki od razu postanowiłam przeczytać całość.

Elizabeth Taylor (tak właśnie), nazywana po prostu Betsy, to trzydziestoletnia kobieta, była modelka o imponującym wzroście (190cm), pracująca jako sekretarka w dość kiepsko zarządzanej firmie. W dniu jej trzydziestych urodzin wszystko się sypie. Zostaje zwolniona z pracy z powodów cięcia kosztów, jej ojciec wraz z macochą (MPR - macocha z piekła rodem) nie mogą przybyć na jej przyjęcie, w dodatku jej własny kot nie przepada za nią. Koniec końców ginie potrącona przez samochód...
Budzi się ku jej zaskoczeniu w domu pogrzebowym, w trumnie wyłożonej różową satyną (Fuj!), ubraną w brzydki różowy (!) kostium (Fuj!) a na stopach ma tandetne, tanie i stare pantofle swojej znienawidzonej macochy (Fuj!). To ostatnie boli ją najbardziej, bo nasza bohaterka ma kompletnego hopla na punkcie markowych butów.
Biedna Betsy uważa, że nie jest do końca martwa, czyli, że jest zombie?! Postanawia dokończyć swój i tak martwy żywot. Jednak kto powiedział, że będzie łatwo? Ileż to różnych metod popełnienia samobójstwa podjęła się Betsy...
Skok z dachu trzypiętrowego budynku kończy się rozpłaszczeniem na chodniku, gdzie przypadkiem przejechała ją śmieciarka...Próba utopienia się również skończyła się kompletnym fiaskiem a trzymanie kabla pod napięciem jedynie zniszczył jej fryzurę. Nie pomogło nawet wypicie substancji chemicznej, po której tylko bardziej chciało się pić. A nóż wbity w serce nie spowodował nawet bólu. Betsy kończyły się już pomysły na pozbawienie życia. Przy okazji Betsy zostaje uświadomiona iż jest wampirzycą. Jednak po kolejnych próbach zamachów na tym razem wampirzy żywot (które i tak kończą się fiaskiem) postanawia... jakoś żyć. Ale co to za życie, gdy Twój własny ojciec woli cię unikać, porządnie najeść się nie można a jacyś dziwni kolesie wmawiają jej, że jest królową? W dodatku pewnie przystojny, diabelnie seksowny i okropnie arogancki wampir oferuje się jej jako mentor. Tak się zaczyna ta komedia o wampirzycy, która nie jest też taką zwykłą wampirzycą.
Dawno nie śmiałam się tak czytając książkę. Nie wiem czy autorka jest taka zabawna na co dzień, czy ta książka jest po prostu efektem zażycia jakichś specjalnych środków, ale wyszło jej to zabawnie. Bo czytając tą książkę nie można się nudzić. Oczywiście, fabuła jest płytka, naiwna i momentami infantylna, ale jest to świetna pozycja na odreagowanie stresów. Jest to lekka i przyjemna propozycja spędzenia wiosennego wieczoru. Paplanina głównej bohaterki jest przezabawna, aż chciało się zapisywać jej niektóre teksty.
Nie pamiętam też kiedy ostatni raz tak się wciągnęłam czytając książkę. Niestety można też zanotować momenty nużące, kompletnie bez sensu, moim zdaniem niepotrzebne. A gdyby nie momenty i aluzje seksualne książka nadawałaby się idealnie dla młodzieży. Czytając miałam dziwne wrażenie, że to taka Meg Cabot bardziej dla dorosłych.
Dialogi, zwłaszcza pomiędzy Betsy i Sinclarem to po prostu rewelacja. Można niekiedy boki zrywać.
Bohaterowie to kompletnie odjechani i nierealni ludzie. Betsy jest rozbrajająca ale i niekiedy irytująca. Jessica i Marc, wierni przyjaciele Betsy, są tak samo postrzeleni, obydwoje neurotycy. Trafił swój na swego. Jedynie mogę się przyczepić o brak konkretnego czarnego humoru. Bo ten w książce jest taki, no niemrawy.
"Nieumarłą i niezamężną" należy przyjmować z przymrużeniem oka, nawet jako parodię. Choć niestety uważam, że jest to lektura na jeden raz. Zapewne sięgnę po następne książki o Królowej Betsy, ale i z małym niepokojem, czy autorka da radę pociągnąć ten temat przy tym samym zabawnym poziomie. Pierwsza część bardzo mi się podobała, chyba właśnie za początki Betsy bycia świeżą wampirką i jej przystosowanie do nowych warunków. Jak będzie w dalszych częściach? Przekonam się, gdy sięgnę po kolejną część, na którą czekam niecierpliwie. Nie mogę jednak polecić książki tak z czystym sumieniem, ze względu na jej płytkość.

Ocena ogólna: 6,5/10

Recenzja: "Zew nocy. Wschodzący księżyc" - Keri Arthur

Opis od wydawcy:
 Riley Janson, na co dzień zatrudniona w biurze Departamentu Innych Ras w Melbourne, skrywa niezwykłą tajemnicę. Jest rzadko spotykanym połączeniem wilkołaka i wampira, ale jej wilcza natura dominuje.
Nie chce być Strażnikiem, jak jej brat bliźniak, Rhoan, który musi zabijać, aby ochraniać ludzi. Jednak nie zawsze okoliczności sprzyjają naszym planom, czasem życie decyduje za nas…
Zbliża się pełnia, która wilczą część Riley bierze w posiadanie i doprowadza do burzy zmysłów. Gdy Rhoan znika w trakcie misji, a tajemniczy, nagi i niezmiernie pociągający wampir staje na progu jej mieszkania, Riley wie, że zbliżają się kłopoty. Aby odszukać brata, angażuje się w sprawę tajemniczej śmierci Strażników Departamentu. Jakby tego było mało, okazuje się że pojawił się niebezpieczny szaleniec ogarnięty obsesyjną myślą stworzenia doskonałej istoty powstałej z połączenia kilku genów nieludzi…
Wschodzący księżyc jest pierwszą z serii dziewięciu książek o Riley Jenson.
Daj porwać się księżycowej gorączce i wejdź do świata, gdzie wilcza namiętność budzi do życia nawet nieumarłych…



Ostatnio nasz mały rynek wydawniczy przeżywa istny wysyp książek z gatunku paranormal. Pojawiają się dobre książki, ale i niestety te gorsze. Mimo wszystko, czytelnicy, głównie kobiety, w dalszym ciągu chętnie sięgają po książki spod znaku Paranormal. Było już chyba wszystko. Wampiry, wilkołaki, anioły, upadli, niumarli, umarli, ale wciąż żywi, chodzące trupy i strach pomyśleć czym nas jeszcze się zaskoczy. Pojawi się pytanie: Czy są powody, dla których powinno się sięgnąć po pierwszą część nowej wilkołaczo-wampirzej serii? Oj, tak. I to sporo.

Wilkołaki i wampiry przestały się ukrywać, starają się normalnie żyć, funkcjonować, pracować. Riley Jenson i jej brat bliźniak Rhoan pracują w Departamencie Innych Ras. Riley i Rhoan to wilkołaki, jednak też nie do końca. Są mieszańcami, ale prawdę o tym wolą ukrywać. Riley w odróżnieniu od brata ma więcej w sobie z wilka, natomiast Rhoan z wampira. Raz na miesiąc, przed pełnią księżyca wilkołaki przechodzą księżycową gorączkę. Polega ona na tym, że wilkołaki odczuwają niesamowity popęd seksualny. Muszą zaspokajać swoje pragnienia seksualne i to w naprawdę sporych dawkach. Jest to dosyć uciążliwa "przypadłość", bo niezaspokojenie swoich potrzeb może mieć przykry finał w postaci żądzy krwi.
Pewnego dnia po ciężkiej pracy nasza bohaterka zastaje na progu swojego mieszkania przystojnego i... nagiego wampira, który ma mały problem z pamięcią. Wampir potrzebuje pomocy jej brata, a jak na złość okazuje się, że Rhoan został porwany. Riley postanawia wraz z nowopoznanym wampirem odszukać brata. A to zaledwie zalążek ekscytujących przygód przypadających na tydzień przed pełnią księżyca.
Riley to kobieta piękna, niezależna, niesamowicie silna, co zawdzięcza mieszance genów. Jest żywiołowa i jak większość wilkołaków ceni wolność i seks. Co mi się podoba, jest świadoma swojego wyglądu i zalet. Żadna z niej mimoza, jeśli zajdzie potrzeba potrafi skopać tyłek. A za bratem jest gotowa w ogień skoczyć. Jej brat to ciepły, przyjazny i oddany facet. Rodzeństwo ma niesamowite stosunki ze sobą. Bohaterowie nie są płytcy, wywołują niesamowite emocje, zwłaszcza nieziemski Quinn i dwaj kochankowie Riley - Misha i Talon. Zwłaszcza ten ostatni niemal od samego początku działał mi na nerwy. Wracając do Quinna. Czy wspominałam już, że jest nieziemski, seksowny, wspaniały...? Chyba tak, ale powtórzyć się nie zaszkodzi. Żaden z niego macho. Jest szarmancki, dobrze wychowany, ale i namiętny, porywczy.

Akcja cały czas ma niesamowite tempo, nie ma mowy o nudzie, chwili oddechu. Drogi czytelniku, znajdziesz tu wszystko. Niesamowite opisy scen seksu, nieprzekraczających dobrego smaku, świetne sceny walk, tajemnice, kłopoty, intrygi. W końcu pojawiła się porządna książka dla starszych czytelniczek, których nudzą szkolne miłostki w paranormalnych historyjkach.
Wracając do scen erotycznych. Przyznam, że miałam pewne obawy, ale autorka świetnie się spisała. Nie odczuwałam zażenowania, bo sceny poprowadzone były z wyczuciem, żadne tam porno.
W książce jest pełno emocji, gniewu, namiętności, pragnień. Autorka miała dobry pomysł na fabułę, tylko przeraża mnie długość tej serii - 9 części to niemało. Mam tylko nadzieję, że seria nie zanotuje tendencji spadkowej, tylko z tomu na tom będzie tylko lepiej.
Książkę czyta się jednym tchem i gdy ze smutkiem zbliżamy się do końca,chcemy jeszcze. Samo zakończenie jest bardzo satysfakcjonujące i otwarte. Wiadomo, które wątki zostaną prowadzone dalej, mnie jednak najbardziej interesuje jeden wątek...
Z uwagi na sceny erotyczne bardziej polecałabym nieco starszym czytelniczkom, które lubią połączenie paranormal romance z urban fantasy. Mnie takie połączenie bardzo zadowala, coć bardziej gustuję w urban fantasy.
Nie mogłabym nie pochwalić wydania samej książki. Okładka jest przepiękna a i samo tłumaczenie jest bardzo przystępne, choć nie obyło się bez małych literówek, czy braków w interpunkcji - na szczęście w znikomych ilościach.
Czytając zapowiedź "Całując grzech" muszę z przykrością stwierdzić, że opis bardzo mało zdradza, a ja już chcę znać dalsze przygody Riley i jej brata! Na szczęście premiera drugiej części planowana jest na maj, a dzięki temu, że seria została już ukończona przez autorkę, można mieć nadzieję, że Wydawnictwo nie będzie zbytnio przedłużać przerw między kolejnymi tomami.

Ocena końcowa: 9/10

czwartek, 10 marca 2011

Recenzja: "Królowa Lata" - Melissa Marr

Opis od wydawcy:
Siedemnastoletnia Aislinn widzi wróżki od urodzenia. Te potężne i groźne istoty przechadzają się niewidoczne w świecie śmiertelników. Dziewczyna przestrzega zasad gwarantujących jej bezpieczeństwo, jednak nagle okazuje się, że to nie wystarczy. Musi zmierzyć się z podstępnym, ale niestety pociągającym Królem Lata… Stawką tej ryzykownej gry będzie całe jej życie. Intryga wróżek, miłość śmiertelników i starcie pradawnych zasad ze współczesnymi pragnieniami splatają się w tej zdumiewającej opowieści. Pierwszy tom serii o mrocznym i zmysłowym świecie wróżek. To lektura dla tych, którzy potrafią poddać się wyobraźni.


Główna bohaterka tej części, Asilinn (Ash) jest Widzącą. Tak samo jak jej matka i babcia. Widzi od urodzenia wróżki. Jak się okazuje, wróżki wcale nie są takie łagodne i słodkie jak mogłoby się wydawać. Wróżki tutaj opisane są jako niebezpieczne, nieprzewidywalne istoty, których najlepiej unikać, a już wspaniale byłoby ich nie wcale widzieć. Asilinn całe swoje dotychczasowe życia musiała przestrzegać zasad, by nie zwracać na siebie uwagi wróżek i udawać, że ich nie widzi. Gdyby prawda wyszła na jaw...
Wróżki mają też swoje ograniczenia - kontakt ze stalą przyprawia im ból. Dlatego też Ash, tak chętnie przebywa w domu (hmm, no jeśli wagon pociągu można uznać za dom) Setha. A jeśli już o Sethcie mowa. Cóż, za ciasteczko... Takiego bohatera chyba jeszcze nie było.

Życie Ash ulega zmianie, gdy Keenan zwraca na nią swoją uwagę. Znika z jej życia spokój (jaki spokój?). Ash wie kim jest Keenan i jak bardzo jest niebezpieczny. Niestety, jak na złość, Keenan, jak zresztą wszystkie wróżki i wróże, uważają ją za tą "jedyną".
Ogromny problem stanowi również pewna Królowa Zimy...

Szczerze, spodziewałam się czegoś innego po tej książce. Ale wcale nie oznacza to, że mnie zawiodła, wręcz przeciwnie.
Widać, że autorka odrobiła pracę domową. Nie stworzyła wariacji na temat wróżek, tylko czerpała inspiracje z wielu książek, mitów, legend, wierzeń... Z niektórymi nazwami spotkałam się już gdzieś wcześniej np. kelpie.

Jeśli o bohaterów chodzi, to polubiłam Donię. Świetna postać, taka tragiczna. Główna bohaterka też sympatyczna, ale Donia jest bardziej barwną postacią. Z facetów to oczywiście Seth. Ale tak naprawdę, to każda postać jest tutaj wyjątkowa na swój sposób, każda z nich ma osobowość i ciekawy charakter, co umila tylko czas przy lekturze.
To co najbardziej mi się podobało w tej książce, to relacje miłosne głównych bohaterów. Nie są przesłodzone, cukierkowe i wstydliwe, wręcz przeciwnie. Wydają się takie realistyczne i z pasją jak przystało na relacje miłosne u nastolatków.
Na plus jest na pewno to, że książka nie jest tak przewidywalna jak inne młodzieżówki. Nie jest tak schematyczna jeśli chodzi o sprawy sercowe, co bardzo mile mnie zaskoczyło.
 
Język książki, jak i sama fabuła jest lekka i przyjemna, i mimo, że akcja nieco się wlecze, ja uważam, to za zaletę. Narracja jest trzecioosobowa. Sama fabuła jest iście magiczna i bajkowa, ale nie lukrowa. Nie ma tutaj tej przesadnej słodyczy, której się niestety spodziewałam i obawiałam.
Czytając tą książkę, można naprawdę uwierzyć, że wokół nas żyją te magiczne i psotne istoty - wróżki.

Jedynie co mnie zawiodło to końcówka, trochę mało akcji jak dla mnie. Pozostawia niedosyt, ale dzięki temu więcej osób zapewne sięgnie po następne części. Warto wspomnieć, że każda część tej serii będzie się skupiać na innych bohaterach. Czyli w następnej części owszem pojawią się bohaterowie Królowej Lata, ale to nie będzie już tak do końca ich historia.

Dodatki na końcu są bardzo trafne. Jest wywiad z autorką, lista książek, które ją inspirowały, piosenki, przy których pisała tą książkę.

Ocena: 8/10

Recenzja: "Dziedzictwo mroku" - Bree Despain

Opis od wydawcy:
Grace Divine, córka miejscowego pastora, zawsze wiedziała, że tej nocy, kiedy znikł Daniel Kalbi, wydarzyło się coś strasznego. Tamtej nocy przed domem znalazła swojego brata Jude’a nieprzytomnego i skąpanego we krwi. To, co się wówczas stało, miało pozostać straszliwą tajemnicą.
 Wspomnienia, które jej rodzina starała się pogrzebać, powracają, kiedy Daniel zjawia się trzy lata później i zapisuje się do tej samej szkoły, do której chodzą Grace i Jude. Mimo że Grace obiecała bratu, że będzie się trzymać z dala od dawnego przyjaciela, jest zafascynowana jego niezwykłymi zdolnościami artystycznymi i dziwnym, głodnym błyskiem w oczach, a także uczy się spoglądać na świat z nowej perspektywy.
Im bardziej Grace zbliża się do Daniela, tym większe grozi jej niebezpieczeństwo, ponieważ gniew Jude‘a prowadzi go do sojuszu ze starożytnym złem, które Daniel wyzwolił owej straszliwej nocy. Grace musi poznać prawdę o mrocznym sekrecie chłopaka… oraz odkryć lekarstwo, aby ocalić tych, których kocha. Może to jednak wymagać od niej ostatecznej ofiary – z własnej duszy.


Grace jest córką pastora, ma kochającą i zgraną rodzinę, wspaniałe rodzeństwo. Z rodziną ma naprawdę dobre relacje, aż do pozazdroszczenia. Jest także oczywiście dobrą uczennicą z talentem i ambicjami i absolutnie nie może narzekać na brak przyjaciół. Sielanka wręcz do pozazdroszczenia.
Wszystko jednak się zmienia, gdy do miasta i w życie Grace wraca Daniel, jej dawny przyjaciel z dzieciństwa. Dla Grace jego zniknięcie pozostawało do tej pory tajemnicą, a samo rozmawianie w domu Divinów o Danielu było tematem tabu. Grace zbliża się do Daniela, co niestety odbija się na życiu rodzinnym Grace, zwłaszcza jej stosunki z Judem się pogarszają. Jude, starszy brat Grace, dawniej przyjaźnił się z Danielem, byli niemal jak bracia, jednak tajemnicze wydarzenia z przeszłości sprawiły, że ich relacje dalekie są teraz od więzi braterskiej.
Na domiar złego w mieście zaczynają się dziać dość tajemnicze rzeczy. Czy ma to coś wspólnego z powrotem Daniela? I kim tak naprawdę jest ten tajemniczy, samotny chłopak?

Fabuła na oko schematyczna i przewidywalna, jednak niekoniecznie. „Dziedzictwo Mroku” to literacki debiut autorki i myślę, że jak na debiut to całkiem udany. Mam nadzieję, że kolejne książki będą jednak lepsze. Moim zdaniem autorka wykazała się pomysłowością w erze powtarzających się schematów. Nie mogę jednak napisać, że książka mnie wciągnęła bo bym skłamała. Nie będzie niestety to moja ulubiona książka i nie jestem pewna czy będę chciała jeszcze kiedyś wrócić do jej lektury, tak samo wciąż się zastanawiam czy przeczytać ciąg dalszy, skoro czytanie tej książki strasznie mi się dłużyło. Na pochwałę zasługuje fakt, że autorka bardzo trafnie wprowadziła element tajemnicy, a jej rozwiązanie stopniowo poznajemy, przez co atmosfera grozy (?) i wspomnianej tajemnicy towarzyszy nam niemal do końca.

Bohaterowie... Przykro mi to pisać, ale żaden nie wzbudził we mnie sympatii, może oprócz szalonego Dona. A reszta była mi obojętna, nie obchodziło mnie to co się z nimi stanie. Grace była dla mnie nudna, taka bezbarwna, Daniel, początkowo taki buntownik, potem „zgubił” gdzieś to „coś”, zrobił się mdły.

Momentami książka okropnie mnie nużyła. A samą końcówkę (50stron) nie mogłam zdzierżyć, tak więc odstawiłam niedoczytaną książkę na półkę i zabrałam się za inne. Po świętach postanowiłam jednak ją dokończyć i muszę to przyznać – końcówka pomysłowa, ciekawa ale nieco ckliwa i za mało, żeby mnie przekonać aby sięgnąć po ciąg dalszy. Zdecydowanie brak tej książce pazura. Jest to dla mnie tylko romans z paranormalnymi wstawkami. Nic więcej. Osobiście czuję się zawiedziona, bo po tylu pozytywnych opiniach i recenzjach liczyłam naprawdę na coś więcej.

Na pochwałę zasługuję też samo wydanie książki. Naprawdę nie zauważyłam żadnych pomyłek w druku, literówek, czy też dziwnie brzmiących zdań. Czcionka jest normalna, nie za mała, nie za duża, w sam raz.

Czy polecam? Niekoniecznie, choć ta pozycja jest o stokroć lepsza od nudnych bestsellerowych (o matko!) „Upadłych” i nawet „Zmierzchu”.
Miła, nawet przyjemna, momentami nużąca, ckliwa historia o bardzo dobrej dziewczynie i 'złym' chłopaku. Tyle. Słowem – nie oczarowała mnie.

Ocena: 5/10

czwartek, 3 marca 2011

Recenzja: "Sabina Kane. Rudowłosa" - Jaye Wells

Opis od wydawcy:
Tom pierwszy cyklu o Sabinie Kane.

Sabina nie pasuje do świata, w którym posiadanie mieszanej krwi jest poważnym grzechem. To, że jest zabójczynią – jedyna profesja odpowiednia dla wyrzutka – nie poprawia sytuacji. Ostatnie zadanie, które ma wykonać na rozkaz babki Lawinii, zagraża kruchemu pokojowi między wampirami i magami. Owładnięta wątpliwościami Sabina, próbując stwierdzić, po której jest stronie, z niespodziewaną pomocą kota-demona odkrywa splątaną sieć intryg, nieprzyjemne fakty dotyczące rodziny i… nowe umiejętności. Skutki mogą być fatalne…

Powieść napisana z lekkim przymrużeniem oka, okraszona błyskotliwymi dialogami, wciąga czytelnika bez reszty w mroczny, zurbanizowany świat. Wampiryczny cykl o Sabinie Kane porównywany jest z pisarstwem Kim Harrison, Kerrelyn Sparks i Richelle Mead.


Tytułowa Rudowłosa, czyli Sabina Kane, jest wyrzutkiem. Jest owocem z zakazanego związku, niczym Romeo i Julia. Jej matka była wampirzycą, natomiast ojciec magiem, dlatego też Sabina jest mieszańcem = "obywatelem" gorszej kategorii.
Sabina od małego była pod opieką swojej babki Lavinii, kobiety wyjątkowo mało sympatycznej, na dodatek wyniosłej i chłodnej jędzy, wydająca ciągłe rozkazy i polecenia. Lavinia należy do wampirzej władzy, czyli Dominii.
Sabina została wyszkolona na zabójczynię i mimo, że w jej żyłach płynie krew najlepiej urodzonych wampirów, a to, że jest mieszańcem uniemożliwia jej przyjęcie ważniejszych funkcji/stanowisk. Sabina wykonuje swój fach wręcz doskonale. Wiernie wypełnia dosłownie wszystkie polecenia, nie widzi tego jak jest wykorzystywana przez własną babkę.

Sabina dostaje nowe zlecenie - wejście w szeregi dziwnego ruchu, a następnie zabicie jego szefa - Clovisa, który również jest mieszańcem jak Sabina, z tą różnicą, że on jest pół-wampirem, pół-demonem... Clovis "zbiera" mieszańców w swoje szeregi, a sama Dominia widzi w tym w przyszłości powód do wojny. W ten sposób Sabrina zostaje szpiegiem i dołącza do obozu wroga.

Powieść napisana z lekkim przymrużeniem oka, okraszona błyskotliwymi dialogami, wciąga czytelnika bez reszty w mroczny, zurbanizowany świat.
Polemizowałabym z tym. Z lekkim przymrużeniem oka - z lekkim tak. Błyskotliwe dialogi - nie do końca. Wciąga bez reszty - niekoniecznie.

Ale od początku.
Autorka stworzyła naprawdę ciekawy świat. Jest też trochę mitologii o pochodzeniu wampirów, co mi się bardzo spodobało. Niby nic wymyślnego, ale dla mnie wystarczyło. Niestety autorka mało zdradza z samej historii, takie urywkowe informacje. Może w następnych częściach?
Nie podobało mi się natomiast wytłumaczenie, dlaczego wampiry mają czerwone włosy :/ słowo, nie kupuję tego. Ciekawe jak tłumaczą gdy w jednym publicznym miejscu zbierze się pokaźna grupka wampirów? Zlot rudych obywateli?
Śmiertelnicy nic nie wiedzą o istnieniu paranormalnych istot. Bo nie mamy tutaj tylko wampirów. Są też demony, magowie, wróżki... Cała demoniczna śmietanka towarzyska. Paranormalni nie przepadają za śmiertelnikami.

Sama bohaterka jest samodzielną kobietą, odważna, silna, pyskata. Ale też niesamowicie naiwna jeśli chodzi o jej kontakty z rodziną. W zasadzie czytelnikowi jest jej po prostu żal. Od dziecka chce się przypodobać swojej własnej babce wykonując wszystkie polecenia. W zamian oczekuje tylko trochę ciepła, niestety nie dostaje tego. Sabina wciąż ma nadzieję, dlatego wykonuje wszystkie zadania, nawet te których nie chce, w nadziei, że kiedyś uda jej się zyskać w oczach babki.

Z przymrużeniem oka? Oo, to na pewno chodziło o demona-kota. Przezajedwabista postać. Moja ulubiona w tej książce. Wciąż odczuwam niedosyt, że tak mało go! Postać ta wzbudza wielką sympatię i potrafi rozśmieszyć. To on jest najbardziej wyrazistą postacią, podczas gdy "prym" powinna wieść Sabina, to przy nim wypada koszmarnie blado.

Co do reszty bohaterów to również jest ciekawie.
Lavinie już wspomniałam jako starą, wredną jędzę.
Vinca - przesympatyczna wróżka, nieco naiwna, infantylna, ale to pozory. Druga po demonie-kocie fajna postać.
Clovis - stoi na czele organizacji, która może namieszać Dominii. Sam Clovis jest... okropny. Nie lubię go. Każda wzmianka o nim mnie denerwowała. Seksualny maniak. Nie cierpię go.
Adam - mag pomagający naszej bohaterce. Sympatyczny, pomocny, dobry i... nieco nudny jak dla mnie.

Co do samego stylu książki to czuć tutaj taką młodzieżowość, zwłaszcza dialogi i myśli Sabiny. I chyba nikogo nie powinno zdziwić, że narracja jest pierwszoosobowa.

-Hasło?
-Pierdol się!


Powyższy cytat jest oczywiście z książki (jakby ktoś miał wątpliwości). Przekleństw całkiem sporo. Co do scen typowo łóżkowych to brak! I przyznam, że dla mnie to plus, co prawda jest trochę podkontekstów erotycznych, ale zapewne dalsze tomy coś ukażą więcej.

Samo zakończenie niesamowicie mnie zadowoliło. Bardzo mi się podobało. Wartka akcja. A to, w jaki sposób zakończyła się pierwsza część sprawiło, iż ciekawi mnie co będzie dalej. To chyba dobrze świadczy, co nie?

Samo wydanie tej książki jest bardzo dobre, nawet wzorowe. Rebis bardzo przykłada się do swoich książek. Nie znalazłam żadnych błędów, w jednym miejscu zastanawiałam się nad stylem zdania, które wzbudziło we mnie wątpliwości. Aha, i jedno słowo - "wporzo" - to pisze się razem? Serio, zbaraniałam jak to zobaczyłam, no ale może ja jestem już nieco za stara, żeby nadgonić wciąż zmieniający się język młodzieżowy.

Wiązałam spore nadzieje co do tej książki. Niestety nie wciągnęła mnie tak bardzo. Nie czytałam jej z wypiekami na twarzy. Jednak jest jeden powód, dla którego sięgnę po dalszą część - demon-kot!

Ocena: 6,5/10

Recenzja: "Chess Putnam. Nieświęte duchy" - Stacia Kane

Opis od wydawcy:
Świat się zmienił. Zmarli powstali, by nawiedzać żywych. Tylko potężny Kościół Prawdy może ochronić ludzi przed duchami…
Chess Putnam, czarownica na usługach Kościoła,
ma prawdziwy talent do odsyłania duchów z powrotem do zaświatów. Ale ma i kłopotliwy sekret: ogromny dług za narkotyki. Żeby go odpracować, Chess musi oczyścić z duchów nawiedzone lotnisko. I pakuje się w piekielne kłopoty, przy których jej dotychczasowe problemy rozwiewają się jak zjawa potraktowana ektoplazmarkerem…


Akcja rozgrywa się w niedalekiej przyszłości. To jest zupełnie inny świat...

W roku 1997 rozegrała się straszna tragedia. Duchy zmarłych powróciły. Powróciły by urządzić mord na żyjących. Ta tragedia doprowadziła do zmniejszenia ludności o 2/3.
Kościół jaki znamy nie istnieje od tej tragedii. Przestała istnieć wiara. Od tej pory istnieje tylko Prawda.
Co roku obchodzone są „pamiątki” z tamtej tragedii – Nawiedzony Tydzień, gdzie zmarli ponownie wracają z dalszą żądzą mordu. Tylko Kościół Prawdy ma nad duchami kontrolę za pomocą magii. W ten sposób co rok przypomina ludzkości kto tak naprawdę ma władzę, jednocześnie przypominając również o długu jaki ludzkość ma wobec Kościoła za to, że ich chroni. Kościół ten głosi, że nie ma wiary, a co za tym idzie nie ma bogów... Hmm, warto też wspomnieć, że wszystkie rzeczy związane z religią z czasów sprzed Prawdy uważane są za herezję. A ich posiadanie może źle się skończyć...

Po śmierci dusze udają się do Wiecznego Miasta... Po części, bo niektóre nigdy tam nie trafiają i nawiedzają wciąż żyjących... I właśnie tym się zajmuje nasza bohaterka – czarownica Chess Putnam. Posyła duchy tam gdzie ich psia mać miejsce.

Chess jak już wspomniałam jest czarownicą i to całkiem niezłą. Niestety ma ogromny problem. Jest uzależniona od narkotyków, mało tego, jest zadłużona u samego dilera narkotykowego na bardzo pokaźną kwotę. Ten zaś proponuje Chess pewien układ. Ma oczyścić stare lotnisko (zbudowane w czasach Przed Prawdą) z duchów, żeby ten mógł na spokojnie prowadzić tam działalność narkotykową, natomiast Chess będzie miała czyste konto...
Chess uznała, że zadanie jest proste, istna bułka z masłem, robota na jedną nockę. No cóż... czy aby na pewno?

Dodatkowo Chess jako kościelna czarownica nie może używać sprzętu kościelnego do odprawiania duchów w zaświaty bez zgody Kościoła, a tym bardziej na pewno pomagać dilerowi narkotykowemu. Jeśli ten fakt wyjdzie na światło dzienne to mógłby to być koniec kariery Chess. Nie wspominam już w ogóle co by się działo jakby Kościół dowiedział się o jej uzależnieniu.

Czarownicy Kościoła mają tatuaże, magiczne runy, co rozróżnia ich od zwykłych śmiertelników. Czarownicy budzą różne emocje u pozostałych ludzi, raczej szacunek, niekiedy nawet odrazę. Czarownicy używają sprzętu do swoich „magicznych” rytuałów. Przyznam, że to mnie troszkę rozczarowało, bo ja tak po prostu chcę serii Urban fantasy z wiedźma z krwi i kości... No cóż, może następnym razem...

Jest to mroczna historia, dosyć brutalna i krwawa. Duchy są przerażające z uwagi na hmm... niepohamowaną niekiedy żądzę krwi. Niektóre momenty są brr, straszne!
Wątek miłosny jest. Jednak jest on taki maleńki, służący jako dalsze tło. Chociaż tak szczerze, jak dla mnie obeszłoby się bez niego.

Sama bohaterka raczej jest pozytywną i nawet sympatyczną bohaterką. Miała ciężkie i trudne dzieciństwo, a teraz wcale nie jest jej lepiej. Miała to szczęście, że załapała etap jako kościelna czarownica. Jedyną jej wadą, taką bardzo konkretną wadą jest jej słabość do narkotyków. Bez nich nie jest w stanie trzeźwo myśleć. I właśnie ta słabość cholernie nie w niej irytuje. Mam nadzieję, że w dalszych częściach Chess opamięta się zawczasu. Chociaż jakby nie patrzeć, takiej bohaterki jeszcze zdaje się nie było.

Nie jest to jakaś wciągająca przez całe te 350 stron książka, ale ma takie momenty, że nie sposób się oderwać. Czasami niektóre fragmenty są obrzydliwe. Ale to tak na plus dla książki. Końcówka bardzo emocjonująca i nerwowa, zachęcająca by jednak sięgnąć po ciąg dalszy.
Autorka póki co, napisała 3 części serii o Chess Putnam, w planach kolejne 3 części.

Ocena: 7/10

Recenzja: "Zwiadowcy. Ruiny Gorlanu" - John Flanagan

Opis od wydawcy:
Bohaterem książki jest piętnastoletni sierota, Will, wychowanek sierocińca. Jego ojciec poniósł bohaterską śmierć w trakcie ostatniego starcia ze złym baronem Morgarathem. Syn chciałby kontynuować tradycję. Może niekoniecznie dać się zabić, ale zostać rycerzem... Honor! Chwała! Odwaga!
Problem w tym, że do Szkoły Wojowników nie przyjmują mikrego wzrostu chucherek, które regularnie zbierają cięgi od rówieśników. A Will, cóż, nie dość, że niski, jest na dodatek chudy. Za to szybko ucieka.
Już wydaje się, że młodzieńcowi przypadnie mało atrakcyjna rola pańszczyźnianego chłopa, gdy nagle na scenie pojawia się tajemniczy Halt - zwiadowca. I on jeden spośród wszystkich mistrzów różnych szkół przyjmie Willa na ucznia. Zgryźliwy, humorzasty i wymagający, da chłopakowi popalić, ale... Wszystko jest lepsze od wiejskiego mozołu? 

 

"Ruiny Gorlanu" to fantasy, w której nie uświadczysz czarodziejów w spiczastych kapeluszach, tajemniczych mikstur i wróżek. Świat Willa jest twardy, do bólu realistyczny i nikt z jego mieszkańców nie liczy na cuda - ważne są inteligencja, spryt i wytrwałość. Seria Flanagana pełna jest ironicznego poczucia humoru, trafnych obserwacji i komentarzy, a opisywani przez autora bohaterowie są pełni życia - daleko im do pozbawionych wszelkich wad herosów. 


Cała ta historia zaczyna się w momencie gdy poznajemy piątkę wychowanków zamkowego sierocińca - Jenny, Alyss, George, Hoace i główny bohater Will. Cała piątka następnego dnia ma wybrać profesję, w której chcą się uczyć. Marzeniem Willa jest nader wszystko dostać się do Szkoły Rycerskiej. Niestety ze względu na swoją raczej wątłą postawę i niski wzrost Will jest świadom, że nie ma co liczyć na to. Niestety przypuszczenie Willa się spełniają. Przyjaciele Willa zostają przydzieleni do wybranych przez siebie mistrzów. Willa niestety nikt nie chce... W przypadku gdyby Willa nigdzie nie przydzielono trafi do jakiegoś rolnictwa i do końca życia będzie robić jako zwykły rolnik. Na szczęście dla Willa - chęć przyjęcia pod swoje "skrzydła" wykazuje zwiadowca Halt. I tak oto zaczyna się nowy rozdział w życiu Willa.

Halt, zwiadowca, nauczyciel Willa jest na pozór ponury, niezbyt sympatyczny, nigdy się nie uśmiecha. Ja jednak zaliczam go do moich ulubionych bohaterów tej książki. Jest jednym słowem świetny. Nie sposób go nie polubić.
Jest jeszcze Horace... Nie lubiłam go z początku, taki osiłek, który ma mięśnia zamiast mózgu... Dręczył naszą sierotkę, bo taki miał kaprys. Jednak role się odwróciły. Jak to się mówi? "Przyszła kryska na matyska". W Szkole Rycerskiej, do której dostała się nasz osiłek, nie został powiedzmy "zaakceptowany". Kadeci ze starszego rocznika strasznie się nad nim znęcali. Było mi go bardzo szkoda, ale późniejsze wydarzenia pokazały że osiłek ma uczucia i honor. Dojrzał wewnętrznie i od tej pory go lubię.

Już od dzieciństwa lubiłam książki i filmy, osadzonych za czasów królów, rycerzy, smoków i innych śmiesznych potworków. Dlatego z miłą chęcią sięgnęłam po "Zwiadowców".
Przyznam, że trochę to schematyczne:
"Oto biedny chłopak, pokrzywdzony przez los, sierota, ma pewne wielkie marzenie... Niestety los znów nie jest skory pomóc sierocie... Biedny chłopak nie spełni swego marzenia... Ale może jednak...?"

Jest to książka fantasy, lecz nie ma tu magii, są za to mityczne krainy i straszliwe potwory (wargale i kalkary).
Czytało się przyjemnie, choć przyznam szczerze, że niektóre fragmenty były wyjątkowo nudne, jak np wyjazd na zlot zwiadowców. Za to końcówka była jednym słowem bombowa, taka trzymająca w napięciu.
Autor naprawdę zgrabnie opisuje wszystkie wydarzenia, czynności, naprawdę można sobie wyobrazić dokładnie co i jak. Co chwilę się śmiałam przy czytaniu, mimo iż nie jest to komedia. Jednak niektóre wypowiedzi, zwłaszcza rozmowy Willa i Halta, były śmieszne.
Nawet nie przypuszczałam, że taka "młodzieżówka" da mi tyle radochy przy czytaniu. Jest to naprawdę ciekawa propozycja dla młodzieży o przyjaźni, odwadze i honorze. Czegoś takiego właśnie brakuje na polskim rynku wydawniczym.
Z chęcią sięgnę po następną część żeby wrócić do przygód zwiadowców.

Ocena: 7/10 

Recenzja: "Reality Show" - Emma Mclaughlin, Nicola Kraus

Opis od wydawcy:
Autorki bestsellerowej Niani w Nowym Jorku przenoszą nas w świat reality show, gdzie fakty mieszają się z fikcją, a prawdziwe dramaty rozgrywają się za kulisami.

Osiemnastoletnia Jesse zostaje wytypowana do obsady „dokumentu” o życiu nastolatków kręconego w jej szkole przez modną stację telewizyjną. Wcale nie marzy o byciu gwiazdą, ale pieniądze, które zarobi, pozwolą jej pójść do college’u, więc pokusa jest ogromna. Cena, którą przyjdzie jej zapłacić – również: udawane przyjaźnie, manipulacje producentów i pogoń za coraz większą oglądalnością sprawią, że życie Jesse wywróci się do góry nogami.

Reality show to więcej niż lekka opowieść o przyjaźni, miłości i telewizji – to także świat obłudy, gry pozorów i bezlitosnej walki o widownię. 


Zapewne każda z Was, oglądała przynajmniej jeden odcinek jakiegoś programu reality. Ja z zapartym tchem oglądałam pierwszą edycję "Big Brothera" i dwie edycje polsatowskiego "baru". Powiedzmy, że z doświadczenia wiem, że jak jest nudno w reality to oglądalność spada... Więc co zrobić, żeby popularność wzrosła?

Książka Reality Show pokazuje nam jak zakłamane są takie programy, wszystko robione pod publiczkę, wyreżyserowane ze scenariusza. Żeby ludziom się podobało.
Główna bohaterka zgadza się na udział w reality, bo w ten sposób może zdobyć pieniądze na wymarzone studia. Do programu może dostać się tylko szóstka uczestników. Jesse myślała, że wybiorą jej przyjaciółkę, która całym sercem chciała wziąć udział w tym młynie. No niestety. Przyjaźń Jesse i Cay zostanie wystawiona na próbę.
Na początku te opisy kręcenia były nudne, niewciągające, dopiero potem, jak producenci i ekipa zaczęli ingerować w "normalne życie" uczestników akcja nabiera rumieńców.
Oglądający program, w różny sposób reagują na uczestników, nie zawsze przyjemny. Jak ludzie potrafią być okrutni, to wystarczy tylko zerknąć na komentarze wiadomości na onet.pl. Ludzie anonimowo mają odwagę, wypisywać bzdury, ale tylko anonimowo... Niestety uczestnicy posmakują co to znaczy być popularnym.
Główną bohaterkę da się lubić, normalna dziewczyna. Z pozostałych uczestników polubiłam Melanie, jak się okazało, miała najwięcej rozumu od swych przyjaciół, i Nico, chociaż dopiero potem zyskała w moich oczach. Z neutralnych bohaterów to Ricky. A Drew... ach Drew...

Czy ktoś lubi takie programy czy nie, to nie ma żadnego znaczenia. Książka ukazuje, takie programy raczej w negatywnym świetle. Ukazuje obłudę, zakłamanie, komercję, sztuczność. Wszystko pod publiczkę, dla mas, bo ludziom ma się podobać... Nieważne są uczucia uczestników, ważna jest tylko wysoka oglądalność programu.
Dodam jeszcze, że w książce ukazane jest jakby "od kuchni" takie reality. Nie wiem, czy autorki czerpały jakieś informacje w tym temacie, ale jak dla mnie "brzmiało" to wiarygodnie.
Końcówka świetna, nie jest absolutnie przewidywalna, a mnie osobiście nawet zaskoczyła.

Bardzo fajna pozycja, którą naprawdę warto przeczytać. Polecam zarówno osobom, które lubią programy typu reality show, jak i osobom, które wprost ich nie cierpią.
Jak najbardziej polecam.

Ocena: 7/10

Recenzja: "Uprowadzona" - Lucy Christopher

Opis od wydawcy:
Ta historia mogła się przydarzyć każdej dziewczynie.
Tak, tobie też.
Lotnisko. Oczekiwanie na przygodę.
Przystojniak, który proponuje ci kawą.
A po chwili jesteś na końcu świata, zdana na łaskę i niełaskę porywacza.
Czy przetrwasz?
Czy wrócisz do swojego życia?
A co będzie, jeżeli się zakochasz?? 


Gemma ma 16 lat. Uwierzcie, ale jej wiek w ogóle nie przeszkadza. W dniu jej uprowadzenia Gemma miała polecieć z rodzicami do Wietnamu.
Gemma oderwała się od rodziców by w spokoju napić się kawy. Wcześniej trochę posprzeczała się z mamą, więc chciała pobyć sama. Przypadkowo (no powiedzmy) spotyka mężczyznę o wspaniale błękitnych oczach. Niestety bohaterka nie zauważa jak przystojny nieznajomy wrzuca coś jej do kawy. No i się zaczyna...
Następnie dziewczyna budzi się (str 20) zamroczona w obcym miejscu. Z przerażeniem odkrywa, że porywacz wywiózł ją na pustkowie - dosłownie. Powód porwania jest banalny, którego za nic nie zdradzę - a miejcie tą frajdę. Gemma jest przerażona, oczywiście próbuje uciec, czego skutki są marne. Na dodatek odkrywa, że Tyler już jakiś czas planował to wszystko. Gemma tęskni za domem, wpada w depresję, stara się przypomnieć twarze rodziny, znajomych...
Dziewczyna musi nauczyć się żyć w nowym miejscu, co jest naprawdę trudne bo warunki są jednym słowem zatrważające.
Z czasem do swojego porywacza zaczyna darzyć cieplejsze uczucia, tak samo jak odkrywa uroki nowego otoczenia.

Gemma mimo młodego wieku okazała się silną dziewczyną jak na sytuację, w której się znalazła. Jest typową nastolatką.
Tyler - no cóż, na początku myślałam o nim "chory człowiek", a przy tym niebezpieczny z istną huśtawką nastrojów. Jednak z czasem zmieniłam o nim zdanie. To jest naprawdę nieszczęśliwy człowiek, który widzi świat w inny sposób jak Gemma. A jego przeszłość jest rzeczywiście smutna.

Cała ta historia jest intrygująca. Narracja pierwszoosobowa, gdzie narratorką jest oczywiście Gemma. Osobiście narzekam zwykle na narracje pierwszoosobowe, ale w tym wypadku nie wyobrażam sobie inaczej. Ta narracja pasuje akurat, świetne przez to poznajemy uczucia Gemmy. Poza tym autorka wspaniale opisuje otoczenie i świetnie skonstruowała postacie, do tego dialogi wydają się prawdziwe.
 
"Uprowadzona" to debiut Lucy Christopher i moim zdaniem debiut całkiem udany. Nie wiadomo czy autorka zdecyduje się na drugą część, z jednej strony bardzo chciałabym znać ciąg dalszy, ale z drugiej chyba nie warto drążyć tematu dalej.

Nie jest to absolutnie przesłodzona historia, nie ma tu miłosnych uniesień i wyznań, więc jeśli ktoś spodziewa się typowe love story to może się zawieść. 

Bardzo się cieszę, że przypadkiem dostrzegłam tą książkę na półce w Matrasie. Bardzo się cieszę, że ją przeczytałam. Historia inna od wszystkich, a zakończenie... do dyskusji... w każdym bądź razie nie spodziewałam się jednak tego. Strasznie chciałabym znać ciąg dalszy... Więcej nie zdradzę.

Ocena: 8,5/10
Na zachętę strona 20:
Pamiętam też przebudzenie. I upał. Szarpał mnie za gardło, próbował nie dać mi odetchnąć. Chciałam znowu stracić przytomność. I jeszcze ból... mdłości.

Przynajmniej nie przywiązałeś mnie do łóżka. Za to byłam Ci wdzięczna. Na filmach ofiary są zawsze przywiązywane do łóżek. Ale właściwie i tak nie mogłam się ruszać. Ile razy przesunęłam się chociaż troszeczkę, żołądek podchodził mi do gardła i kręciło mi się w głowie. Byłam przykryta cienkim prześcieradłem. Miałam wrażenie, że jestem w środku ogniska. Otworzyłam oczy. Wszystko się kołysało i kręciło, było beżowe i rozmazane. Leżałam w jakimś pokoju. Ściany były zrobione z długich desek zbitych w rogach. Światło raziło mnie w oczy. Nie widziałam Cię. Rozglądałam się, ostrożnie kręcąc głową. W ustach czułam smak wymiocin. Miałam sucho w gardle. Ledwo oddychałam.

Znowu zamknęłam oczy. Spróbowałam głęboko odetchnąć. W myślach sprawdziłam całe swoje ciało. Ramiona były na miejscu, nogi stopy. Poruszyłam palcami. Wszystkie działały. Dotknęłam brzucha. Miałam na sobie T-shirt, stanik wrzynał mi się w skórę. Nogi były gołe, dżinsy zniknęły. Pomacałam prześcieradło, a potem położyłam rękę na udzie. Moja skóra niemal natychmiast stała się gorąca i lepka od potu. Na nadgarstku nie miałam zegarka.

Przejechałam ręką po majtkach. Nie wiem czego się spodziewałam. Może krwi. Rozdartego ciała. Bólu. Ale nic takiego nie było. Zdjąłeś mi majtki? Wszedłeś we mnie? A jeśli tak,to po co zakładałeś mi je z powrotem?
- Nie zgwałciłem cię.

Recenzja: "Najmroczniejsze moce. Wezwanie" - Kelley Armstrong

Opis od wydawcy:
Chloe Saunders prowadzi z pozoru normalne życie nastolatki… Do czasu. Bo od teraz widzi zmarłych. Tak, tak jak w filmach. Piętnastoletnia Chloe pragnie tylko nie mieć kłopotów w szkole i może jeszcze zwrócić na siebie uwagę jakiegoś chłopaka. I rzeczywiście udaje jej się ściągnąć na siebie uwagę, ponieważ jednak dzieje się to za sprawą bardzo natarczywego ducha, więc i efekty są inne od zamierzonych. Chloe zostaje skierowana do Lyle House, ośrodka dla „trudnych” nastolatków. Na początku gotowa jest posłusznie poddać się rygorom, kiedy jednak znika jej sąsiadka z pokoju, która wcześniej wyznała, że ma kontakt z poltergeistem, a pozostali pacjenci zachowują się co najmniej dziwnie, Chloe rozpoczyna prywatne śledztwo. Dociera do niej, że jeśli nie odkryje prawdy, może już resztę życia spędzić w domu dla umysłowo chorych. A może czeka ją nawet coś gorszego? Czy może zaufać swoim towarzyszom i zdradzić im swą mroczna tajemnicę?


Chloe to przeciętna nastolatka, mieszka z ciotką i uczęszcza do szkoły artystycznej. Chloe widzi duchy. Widzi je od dziecka, choć tego nie pamięta... Jednak koszmar powraca.
Pewnego mogłoby się wydawać pięknego dnia Chloe spotyka właśnie takiego wrednego ducha, który przeraża ją do tego stopnia, że... panowie w kitlach wynoszą biedną Chloe ze szkoły. Tak po prawdzie duch niechcący ją przestraszył, no ale nic. Stało się.

Dyrekcja szkoły, jak i szpital uznała ją delikatnie mówiąc za 'trudne' dziecko, chociaż zdaje się woleliby użyć słowa 'świruska'. Niestety to nie koniec kłopotów, to zaledwie ich początek. W każdym bądź razie Chloe zostaje zmuszona udać się do Lyle House, domu dla właśnie trudnych dzieci, no po prostu dla chorych psychicznie. W Lyle House każdy dzieciak ma jakieś problemy ze sobą, większe i na pozór mniejsze. Ale Chloe, choć bardzo tego nie chce, to wciąż widzi duchy...

Próbuje się zaaklimatyzować w nowym otoczeniu, choć wcale łatwo nie będzie. Chloe ma za cel przeżyć jakoś dwa tygodnie w tym dziwnym miejscu, a po tym czasie ma wrócić do domu. Jej współlokatorka, Liz, zdradza jej, że dokucza jej złośliwy poltergeist i prosi ją o pomoc w pozbyciu się natręta. Jednak zabrakło czasu. Liz zostaje przeniesiona w inne miejsce, a nikt nie wie gdzie, nie można się z nią skontaktować. A to tylko początek tajemnicy.

Chloe jest narratorką tej książki. W sumie niczym się nie wyróżnia. Przeciętna nastolatka. Na początku trochę naiwna, przerażona, nieśmiała, nawet  jąkająca się, jednak z czasem robi się odważna i sprytna. Chociaż przyznam, że farbowanie włosów w szkolnej łazience jest dla mnie debilnym pomysłem.
Jednakże można ją polubić, tak jak i pozostałych pacjentów.

Kelley Armstrong udało się napisać przyjemną książkę dla młodzieży, co jeszcze bardziej mnie zachęca do sięgnięcia po "Ugryzioną" tej samej autorki. Całkiem udany mix paranormalnych dodatków z problemami nastolatków, do tego intryga, tajemnica, zagadka...

Początek książki trochę mnie zmroził. Fakt, że główna bohaterka ma 15 lat odrzucał mnie. Bałam się, że przez całą książkę będę czytała o perypetiach nastolatki typu: pryszcz na nosie bądź dostanie okresu, ale na szczęście okazało się inaczej.
Opisy spotkań z duchami bardzo ciekawe. Nie jakieś straszne, ale były takie momenty, że...

W ogóle myślałam, że fabuła skoncentruje się tylko na Chloe i duchach, ale nie. Nie jest to w stylu "Pośredniczki" Meg Cabot, tak jak na początku myślałam. A same duchy to przysłowiowy pryszcz...

Jak dla mnie największą zagadką jest sam Lyle House i jej pracownicy, a także pacjenci, którym wmawia się diagnozę np. "schizofrenia", bądź inne. Końcówka emocjonująca, dosłownie cały czas się coś działo, a same zakończenie jest okrutne. W takim momencie! Pozostaje tylko poznać ciąg dalszy.

Jest to świetna propozycja dla nastolatek, bo nie ukrywajmy, że targetem tej książki są właśnie nastolatki.
Więc jeśli masz dość książek o wampirach, o zakazanej miłości, romantycznych wyznań i z irytującą główną bohaterką, to ta książka powinna przypaść Ci do gustu. I mimo tego, że już dawno nie łapię się w grupie docelowej owej książki, to na pewno przeczytam "Przebudzenie", czyli ciąg dalszy Trylogii Najmroczniejsze Moce.

Ocena: 7,5/10

Recenzja: "Love at stake. Jak poślubić wampira milionera" - Kerrelyn Sparks

Opis od wydawcy:
Roman Draganesti jest czarujący, przystojny, bogaty... i jest wampirem. Wampirem, który stracił właśnie kieł, wgryzając się w coś, w co nie powinien. Teraz ma jedną noc na znalezienie dentysty, zanim zostanie skazany na wieczność z krzywym zgryzem.  Sprawy Shanny Whelan też nie układają się za dobrze. Potym jak była świadkiem morderstwa,jest następna do likwidacji na mafijnej liście. A jej dentystyczna kariera stoi pod znakiem zapytania, bo Shanna boi się widoku krwi. Kiedy Roman ratuje ją przed zabójcą, Shanna zastanawia się, czy znalazła mężczyznę, który sprawi, że jej życie nabierze kolorów. Czy jednak – choć wzajemne zauroczenie jest natychmiastowe i namiętne – zdoła przezwyciężyć strach i wyleczy Romana? A jeśli tak, to co powstrzyma zakochanego Romana… przed jego naturą?


Akcja "Jak poślubić..." rozpoczyna się, gdy jeden z głównych bohaterów - Roman traci jeden z kłów w sposób hmm... zaskakujący i całkiem niespodziewany (dla Romana oczywiście). Biedny Pan Wampir jest zmuszony skorzystać z pomocy dentysty - i to jeszcze tej samej nocy. A to dlatego, że wampiry w czasie snu (w dzień of course) przechodzą jakby regenerację. W tym przypadku jeśli Roman się nie pospieszy i do końca nocy nie znajdzie dentysty, który wstawi mu ten cholerny kieł (nim rana się w czasie snu zasklepi) to przepadł w butach - do końca swojego istnienia będzie wampirem z jednym kłem (co by na to znajomi powiedzieli?)
Roman trafia do całodobowego gabinetu stomatologicznego Shanny. Pech jednak nie opuszcza biednego Romana - ktoś próbuje zamordować ową dentystkę. Roman jak przystało na Wampira - Dżentelmena ratuje damę z opresji i udziela jej schronienia w swojej posiadłości. Oczywiście, oboje są sobą kompletnie zauroczeni, tylko że, pani stomatolog nie wie kim jest tak do końca jej przystojny i czarujący wybawiciel... Jakby problemów było mało, zabójcy w dalszym ciągu chcą dopaść Shannę...

"Jak poślubić..." to niewątpliwie powieść romantyczna z całkiem ciekawym pomysłem na fabułę z dowcipnymi dialogi i opisami. Wprawdzie zaśmiałam się tylko parę razy, spodziewałam się jednak czegoś więcej. Ponoć kolejne części są tylko lepsze, więc tylko czytać!

Oprócz wątku romantycznego (erotycznego!) mamy także wątek kryminalny. Czyta się szybko, w sam raz na deszczowy wieczór.

Cieszy mnie fakt, że wampir został ukazany jako... wampir. To znaczy: jego egzystencja jest w nocy, pali się w słońcu, używa hipnozy, pije krew, można go zabić kołkiem. Autorka oczywiście dodała jeszcze parę dodatków do opisanego pobieżnie przez mnie pakietu "wampir", ale efekt jest znośny, ba! przyjemny i naprawdę przystępny.

Mam jeden zarzut jednak. Początek jest całkiem obiecujący, jednakże im bliżej końca tym bardziej powieść ta mnie nużyła. Pod sam koniec miałam ochotę odłożyć tą książkę i nie wracać do niej przez pewien czas. Ale zmusiłam się i całkiem dobrze na tym wyszłam. Na pewno sięgnę po następną część, o ile moja biblioteka zakupi ją.

Ocena: 7/10 

Recenzja: "Georgina Kincaid. Melancholia sukuba" - Richelle Mead

Opis od wydawcy:
Sukub to chyba najlepsze zajęcie, jakie można sobie wymarzyć w piekle. Ma się wtedy wszystko: seksapil, umiejętności zmiany postaci, fantastyczne ciuchy oraz to, że każdy facet umarłby za jedno spojrzenie lub dotyk (i faktycznie często tak to się kończy).
Jednak życie Georginy Kincaid, sukuba z Seattle, nie jest tak ekscytujące, jak mogłoby się wydawać. Georgina nie jest przekonana, że uwodzenie śmiertelników i wysysanie z nich energii życiowej to najlepsze zajęcie dla dziewczyny takiej jak ona.  Zdecydowanie bardziej wolałaby poszukać swojej bratniej duszy (a może to nieśmiały autor kryminałów?).
Tylko co zrobić, żeby tej bratniej duszy od razu nie uśmiercić, kiedy w Georginie weźmie górę natura sukuba?
Romantyczne marzenia o prawdziwej miłości będą musiały jednak zaczekać:  w demonicznym podziemiu Seattle ktoś zaczyna zabijać nieśmiertelnych…


Główna bohaterka jest sukubem. Sukub (sukub - rodzaj żeński, inkub - rodzaj męski) to demon, który potrafi przybrać postać pięknej kobiety (i nie tylko, potrafi przybrać dowolną postać), niezwykle seksownej i pociągającej, po to by kusić i przyciągać mężczyzn. Sukub wysysa energię życiową od mężczyzn. Wystarczy jeden dotyk, jeden pocałunek by podebrać trochę tej cennej energii. Jednakże nie zawsze kończy się na zwykłym pocałunku...

Georgina jest piękną kobietą, która jest świadoma jak działa na mężczyzn. Jednak ona nie jest zadowolona tak do końca ze swojego życia jako sukub. Ona po prostu nie chce ranić innych, no ale co można zrobić, skoro bez energii ludzi się nie przetrwa?
Pracuje w księgarni (bo trzeba zachować jakieś pozory normalności), jest to jej "ludzkie" zajęcie, które bardzo lubi. Mieszka z Seattle i przyjaźni się z dwoma wampirami i diablikiem. Jej szefem w zajęciach ponadludzkich jest arcydemon... Jej życie jest naprawdę baaardzo ciekawe.

Jak już pisałam nasza bohaterka wolałaby znaleźć swoją drugą połówkę, ale to nie jest takie proste. Nagle w niewyjaśnionych okolicznościach giną inni nieśmiertelni. Georgina zaczyna prowadzić na własną rękę małe śledztwo...
Sporo akcji, czasem nawet nieprzewidzianych zwrotów akcji. Nie tak łatwo wpaść na to kim jest morderca, co prawda domyślałam się, ale co chwilę tropy zmieniały się i nic nie było takie pewne.

Ciekawe jest jak Georgina wspomina swoje dawne życie, zanim stała się sukubem. Mam nadzieję, że w następnej części będzie coś o początkach jej życia już jako sukub.

Mamy też wątki miłosne, a jakże. Georgina unika mężczyzn w obawie, że ich skrzywdzi. W sumie nic dziwnego, ale co zrobić gdy wokół niej pojawi się jej ulubiony pisarz Seath i pociągający Roman. Mnie osobiście od początku przypadł do gustu spokojny, nieśmiały, w sumie w niczym nie wyróżniający się pisarz. Owszem jest słodki, nawet nie dziwię się, że Georgina jest nim tak zainteresowana, gdyż stanowi jej przeciwieństwo. Seth niestety oprócz tego, że jest dość skryty, jest też nudny i mimo mojej sympatii do niego, mam nadzieję, że w kolejnych częściach jego postać się zmieni na lepsze.
Nasza bohaterka stara się być niezależną kobietą, co dobrze jej wychodzi. Jest dosyć pyskata, pewna siebie, do tego wygadana. Jest po prostu sukubem, który tak do końca nie akceptuje siebie... jako sukuba.
Czasami też nie wiadomo od razu co ją ciągnie do mężczyzn. Czy pociąg, zainteresowanie czy może po prostu głód sukuba...
Jej niezdecydowanie w tej kwestii może irytować (bo wie, że nie powinna), no ale w końcu o czymś muszą być te następne części.

W książce tej występują różnorodne rasy nieśmiertelnych: sukub, diablik, dwa wampiry, arcydemon, anioły i nefilim. Różnorodność ras, z czego akcja skupia się przede wszystkim na naszym sukubie. Autorka wykorzystała naprawdę fajnie wątki bibilijne a także legendy hebrajskie.
Występują też wątki erotyczne, dlatego książka nadaje się raczej do trochę starszej młodzieży. Jednak, opisy tych scen są przeprowadzone w sposób naprawdę przystępny i z wyczuciem, co dla mnie jest plusem. I nie, nie jest to porno książka, bo już czytałam takie bzdury w innych recenzjach...

Ta książka wciągnęła mnie od pierwszych stron. Świetny pomysł by zrobić z głównej bohaterki sukuba.
Narracja pierwszoosobowa, co nawet jakoś nie dziwi. Język łatwy, przystępny. Miałam już styczność z jej drugą serią wydawaną u nas w Polsce - "Akademią Wampirów", i wiem, że kupię każdą kolejną książkę tej autorki, bo wprost uwielbiam jej styl pisania.

Ocena: 8/10
P.S. Ponoć stacja FOX zakupiła prawa do pierwszej książki z tej serii aby nakręcić serial. Jeśli faktycznie powstanie serial, to będzie to najbardziej oczekiwany przez mnie serial

Recenzja: "Mamuśki gotowe na wszystko" - Jennifer Weiner

Opis od wydawcy:
Niebywale śmieszna powieść obyczajowa z wątkiem sensacyjnym, a jednocześnie kapitalny portret młodej matki na tle małego miasteczka. Upchurch, w którym zamieszkała Kate Klein, matka trojga dzieci, jest nudne. Niegdyś kochający mąż rzadko bywa w domu, a sąsiadki zadzierają nosa. Kiedy jedna z nich zostaje zamordowana, Kate rozpoczyna śledztwo. Prowadzi je w poniedziałki, środy i piątki między 8.45 a 11.30, gdy dzieci są w przedszkolu. I wpada w nieludzkie tarapaty, odkrywając zdumiewające sekrety współmieszkańców, składające się na 'drugie życie' z pozoru idealnego miasteczka.


Miasteczko Upchurch zamieszkują zdaniem Kate same bogate "idealne mamuśki", idealne gospodynie domowe, idealne matki, idealne kochanki... Kate nienawidzi tego miejsca, czuje że nie nadaje się, że odstaje od reszty. "Mamuśki" serwują swoim dzieciom tylko i wyłącznie zdrowe i ekologiczne jedzenie. Mają czas na wszystko - zajmowanie się dziećmi i domem, mają czas by wyglądać zawsze elegancko i sexy w super markowych ciuchach...
Jednak spokój na Upchurch zostaje zakłócony, a nuda przerwana...
Kate zostaje zaproszona przez jedną z "elegantek" do domu. Na nieszczęście Kate zastaje gospodynię leżącą na podłodze... martwą, z nożem wbitym między łopatkami... Morderstwo, nie ma żadnych wątpliwości.
Śledztwo w tej sprawie idzie dosyć mozolnie, więc znudzona Kate z ochotą urządza swoje "małe" śledztwo z drobną pomocą przyjaciółki i sympatii z dawnych lat.

Nie zazdroszczę Kate jej życia, wcale a wcale. Ma trójkę dzieci (z czego dwójka to bliźniaki), przy których nie ma czasu aby zadbać o siebie i swój wygląd. Po urodzeniu córeczki, w niecałe trzy miesiące ponownie zaszła w ciążę, jak to Kate ujęła, z przyczyny "stosunku, który sama ledwo pamięta i do którego doszło na na pewno nie z jej inicjatywy". Jednym słowem przesrane.
Chociaż zastanawiam się nad czymś. W Upchurch zamieszkują bogaci ludzie, sama Kate dzięki pracowitemu mężowi może pozwolić sobie na zamieszkanie w tym snobistycznym miejscu. No ale skoro są bogaci, skoro stać ich na taki dom w takiej okolicy to nie stać ich na wynajęcie opiekunki do dzieci by zajęła się dziećmi na kilka godzin w tygodniu? Przecież Kate narzeka, że nie ma czasu dla siebie...

Fabuła nie opiera się tylko na wątku kryminalnym, poznajemy też dawne życie Kate, przed poznaniem męża. Kate wspomina dzieciństwo, poznanie swojej najlepszej przyjaciółki Janie, uczucie do przystojnego sąsiada i zarazem sympatii, który ni stąd, ni zowąd ponownie pojawia się w życiu naszej bohaterki...

Jak zapracowanej kobiecie może w ogóle udać się to śledztwo? Może się udać. Między gotowaniem, sprzątaniem, kąpaniem dzieci...
Idzie jej to całkiem całkiem. Przy okazji poznaje głęboko skrywane sekrety z pozoru porządnych i jakże idealnych mieszkańców i obywateli. Odkrywa ich, niekiedy brudne tajemnice.

Okazuje się, że raj wcale nie jest takim rajem. Pozory często mylą...

Plusem jest delikatny humor. Można miło spędzić czas przy czytaniu tejże książki. Ogółem książka trochę się ciągnie, śledztwo trwa powoli, ale wciąż posuwa się do przodu.
Mamy też rozterki uczuciowe Kate. Z jednej strony jest mąż i trójka dzieci a z drugiej strony dawna sympatia, do której wciąż się rwie serce Kate... Zabawnie się czyta o rozterkach trzydziestolatki.
Ogromnym plusem jest jedna z bohaterek - rozbrajająca i przezabawna Janie, przyjaciółka Kate. Fragmenty z nią są genialne. Uwielbiam tą bohaterkę. 

To jest książka na jeden raz, aby umilić sobie czas na nudne wieczory, ale czemu nie wrócić do niej za kilka lat...? Nie pozostaje mi nic innego jak polecić tą książkę, proponuję poszukać w bibliotekach.
 

Ocena: 6/10

Recenzja: "Notatki z wystawy" - Patrick Gale

Opis od wydawcy:
Rachel Kelly miota się między pasją tworzenia a pełnymi udręki, wyniszczającymi stanami depresyjnymi. Ta utalentowana i znana malarka stanowi zagadkę dla męża i czworga dzieci. Kiedy zostaje znaleziona martwa w swojej pracowni w Kornwalii, wraz z nowymi, niezwykłymi dziełami, rodzina zaczyna poszukiwać odpowiedzi na nigdy niezadane pytania. Mąż Rachel wyrusza w podróż w przeszłość, która okaże się bardziej mroczna, niż mógłby się spodziewać. Fragmenty roztrzaskanego życia powoli wychodzą na światło dzienne i staje się jasne, że artystka pozostawiła dzieciom nie tylko talent malarski, lecz także prześladujące ją demony.


Autor, Patrick Gale, ukazał historię pewnej nieprzeciętnej rodziny na przestrzeni parę-dziesięciu lat.

W sumie główną bohaterką jest utalentowana i przede wszystkim doceniana malarka Rachel Kelly. Poznajemy ją w chwili, gdy jej dorosłe dzieci opuściły już dawno dom, a sama Rachel i jej mąż Antony są w podeszłym wieku...
Rachel cierpi na psychozę maniakalno-depresyjną. Choroba ma wpływ na relacje rodzinne, a także na jej nieco dziwne zachowanie (sic!). Potrafi całymi dniami spędzać czas w pracowni i malować, tworzyć nowe dzieła. I tak pewnego ranka Antony znajduje ją martwą w swojej pracowni. Tak właśnie zaczyna się ta historia. Życie Rachel poznajemy dosłownie po jej śmierci. Rodzina uznaje, że nic nie wie o przeszłości Rachel, ani o jej rodzinie i pochodzeniu. Dosłownie nic.
Antony poznaje Rachel, gdy ta spodziewała się dziecka innego mężczyzny. Antony był nią zauroczony, więc gdy Rachel dokonała nieudanej próby samobójczej Antony zabiera Rachel do swojego rodzinnego miasteczka, i właśnie tam zaczynają wspólne życie jako rodzina, a na świat przychodzą kolejno czworo dzieci.

Tak jak pisałam. Życie Rachel poznajemy dopiero po jej śmierci. Autor za pomocą retrospekcji opisuje życie rodziny a także życie Rachel jako dziecka. Przyznam, że wyszło mu to wyśmienicie, tak naturalnie. Fakt, że wydarzenia są uporządkowane niechronologiczne, ale bardzo łatwo idzie się w tym połapać. Książka ta jest bardzo zaskakująca, trzymała w napięciu wręcz do ostatniego zdania. Relacje rodzinne jak i ich problemy są niekiedy pogmatwane, ale przy tym tak realne. Pięknie opisana, ja jestem pod wielkim wrażeniem.

Warto też, napomknąć, że rodzina Rachel z chwilą jej śmierci jakby odetchnęła z ulgą. Choroba Rachel odbiła się bardzo praktycznie na każdym członku rodziny. Autor nie narzuca czytelnikowi zdania na temat Rachel. Każdy z czytających sam ma ją ocenić. czy była dobrą matką, żoną? Hmm, powiedzmy, jej choroba, która miała podłoże już w dzieciństwie jednak jest wytłumaczeniem. Ach, to po prostu trzeba przeczytać.

Ocena: 8/10 

Recenzja: "Nie powiesz nikomu?" - Sophie Kinsella

Opis od wydawcy:
Emma jest typową dziewczyną pod słońcem. Ma tylko kilka małych tajemnic, które ukrywa przed matką (straciła dziewictwo w sypialni dla gości), chłopakiem (nie jest pewna czy ma punkt G), kolegami z pracy (zepsuła kopiarkę) i całą resztą świata (uwierają ją stringi). Aż pewnego dnia zdradza wszystkie sekrety obcemu mężczyźnie w samolocie. A przynajmniej sądziła, że jest obcy... 


Każdy z nas posiada jakiś sekret. Większy, mniejszy, w małych ilościach bądź wręcz w zastraszających... ale KAŻDY ma jakąś tajemnicę. Nie inaczej jest w przypadku bohaterki "Nie powiesz nikomu?", Emmy, która, mogłoby się wydawać, kolekcjonuje wręcz sekrety.
Emma to młoda dziewczyna, z ambicjami, na początku swojej kariery zawodowej . Jest całkiem normalną, zwyczajną, niczym szczególnie niewyróżniającą się kobietą. Nie pragnie niczego bardziej od wymarzonego awansu. Pech chce, że zostaje wysłana w swoją pierwszą podróż służbową z pozoru łatwym zadaniem. No cóż, nie wszystko zawsze musi się udać, prawda?
Nieco załamana Emma po "małej katastrofie" wsiada do samolotu by wrócić już do domu. Hmm, wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że Emma panicznie boi się podróżować samolotami, dodatkowo turbulencje, trzy drinki i wizja "rychłej, tragicznej śmierci" sama się pojawia. Zdradza pewnemu mężczyźnie z samolotu WSZYSTKIE swoje sekrety, nawet te natury intymnej. No skąd mogła wiedzieć, że jeszcze kiedyś spotka tego człowieka?
Już po powrocie do Londynu i do pracy, Emma nieco zapomniała o felernym locie. Do czasu. Firma (w sumie wielka korporacja), w której pracuje nasza bohaterka, przygotowuje się na przyjazd nieznanego nikomu szefa... A że los lubi płatać figle...

Z pozoru książka niezbyt ambitna, ale jaka pozytywna. Jest to komedia romantyczna, momentami może faktycznie nieco przesłodzona, ale za to śmieszna, na poprawę humoru w sam raz.
Lektura dla kobiet w każdym wieku. Niesamowicie mile spędziłam przy niej czas i coś czuję, że pewnie nie raz jeszcze zechcę do niej wrócić.
Główna bohaterka jest zwyczajna, normalna. Nieco roztargniona, ale wzbudza w czytelniku sympatię niemal od razu. Narracja z perspektywy Emmy jest zabawna, jak i zabawne, i niesamowite są jej przygody. Ona jest tak naturalna, że z miejsca można się z nią utożsamić.

Wciągnęła mnie ta książka od początku, nie sposób się oderwać. Dawno tak dobrze się nie ubawiłam.
"Nie powiesz nikomu" podoba mi się bardziej od "Wyznań zakupoholiczki". Ogółem styl autorki jest miły, lekki, po prostu zabawny. W sam raz na wieczór po ciężkim dniu, koniecznie z gorącą czekoladą.

Podsumowując. Lekka lekturka, zabawna, romantyczna fabuła. Idealna na oderwanie się od fali wampirycznej. Ja mile spędziłam przy niej czas,dlatego z czystym sumieniem serdecznie polecam!

Ocena: 7/10

Recenzja: "Z tęsknoty za Judy" - Anne Cassidy

Opis od wydawcy:
Pięcioletnia Judy zaginęła osiem lat temu, ale jej starsza siostra Kim wciąż nie potrafi się uwolnić od poczucia winy. Feralnego popołudnia Judy była pod jej opieką. Pewnego dnia, po latach, pojawiają się ślady prowadzące do rozwiązania zagadki zniknięcia dziewczynki. Może to, że Judy żyje, nie jest tylko na nowo obudzoną nadzieją jej rodziców i siedemnastoletniej siostry? Śledztwo, którego podejmuje się Kim, przyniesie bolesne, ale oczyszczające dla całej rodziny zakończenie?

Historia ta zaczyna się w dniu emisji programu "Zaginione dzieci". Ból powraca, choć nigdy tak naprawdę nie zniknął.
Siedemnastoletnia Kim, która osiem lat wcześniej tego felernego dnia pilnowała swoją młodszą siostrę, przeżywa to najbardziej.
W dniu zaginięcia Judy, obie siostry się pokłóciły. O drobnostkę. Tego dnia Kim miała inne plany, miała spędzić miły dzień razem ze swoją przyjaciółką. Pech chciał, że plany się pokrzyżowały. W ten sposób Kim miała spędzić dzień ze swoją przyjaciółką i młodszą siostrą...
Kim wini siebie za znikniecie siostry. Jej życie po ośmiu latach wygląda smutno. Oddaliła się od ludzi, wręcz ich unika. Chodzi do psychologa. I w dniu emisji programu, w którym omawiana jest między innymi sprawa małej Judy, sprawa zaczyna ruszać na nowo. Są nowe tropy, nowe ślady. Cała sprawa ze zniknięciem małej Judy może doczekać się tak upragnionego przez wszystkich finału. Jakie będzie rozwiązanie dziwnego zniknięcia dziewczynki? O tym już dowiecie się z książki.

Książka ta jest niesamowicie wzruszająca. Na całym świecie codziennie znikają dzieci. Przyznam, że moje odczucia co do tego typu wiadomości były takie, że współczułam rodzicom zaginionego dziecka, lecz po chwili zapominałam o tym, bo to nie mój ból... Smutne.
Pierwszoosobowa narracja Kim sprawia, że czytelnik sam odczuwa ten smutek. Kim była wtedy również dzieckiem, miała 9 lat. Bardzo mocno to przeżyła. Wraca wspomnieniami do dnia, w którym zaginęła mała i do dni już po zaginięciu. Przesłuchania policji, wciąż te same pytania, ciągłe obwiniania...

Ta lektura na długo pozostanie mi w pamięci i serdecznie zachęcam do przeczytania.

Ocena: 8/10

Recenzja: "Łowcy gildii. Pocałunek Archanioła" - Nalini Singh

Opis wydawcy:
Elena Deveraux, łowca wampirów, po roku budzi się ze śpiączki jako anielica i szybko odkrywa, że jej kochanek - piękny i niezwykle groźny archanioł Rafael - oczekuje, że będzie mu we wszystkim posłuszna. Łowczyni ma bardzo niewiele czasu, by przygotować się do pierwszego lotu - już wkrótce ma zjawić się w Pekinie, na balu urządzanym przez najstarszą archanielicę. Lijuan jest potężna i bezwzględna, a plotki głoszą, że swą moc czerpie ze zmarłych. A teraz przygotowała dla Eleny najwystawniejsze i najokrutniejsze powitanie, jakie tylko można sobie wyobrazić...



Uwaga. Opinia może zawierać małe spoilery (z początku) dla osób, które nie przeczytały poprzedniej części.

Elena po wydarzeniach, które miały miejsce w poprzedniej części przestała być śmiertelniczką, zyskała piękne skrzydła i została nowonarodzoną anielicą. Niestety w wyniku śpiączki, z której na szczęście się obudziła, teraz Elena musi dojść do pełni sił, więc poczekać muszą marzenia o lataniu.
Anioły rodzą się, rzadko kiedy zostają stworzone, co czyni Elenę obiektem zainteresowania całej rzeszy anielskiej. Niestety nie oznacza to, że została zaakceptowana.
Miłość Eleny i Rafaela kwitnie. Łowczyni staje się słabością Rafaela i jest ktoś kto pragnie to wykorzystać, aby osłabić wpływy archanioła.
W międzyczasie wieść o przebudzeniu Eleny ze śpiączki obiega zgromadzenie anielskie i wprawia ich w ciekawość.
Elena musi przywyknąć do niezwykle trudnej sytuacji. Musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości, wśród niekoniecznie anielskich aniołów, ich zwyczajów i tradycji. Zmaga się z nowym otoczeniem

Tym razem przed Eleną czeka trudniejsze zadanie. Komuś wyraźnie zależy na osłabieniu Rady, wymyślając nowe intrygi i spiski, nie patrząc na ofiary, a tych niestety nie zabraknie... Elena musi szybko ustalić kto odpowiada za tą masakrę, nim będzie za późno.

Ta część jest dla mnie na podobnym poziomie co pierwsza, czyli w pełni mnie usatysfakcjonowała.
Co do bohaterów. Rafael wciąż jest tak samo arogancki i władczy jak w poprzedniej części, ale o dziwo polubiłam go. Przestało mi przeszkadzać w nim jego czasem nieludzkie zachowanie. Pójdę nawet o krok dalej. Elena czasem wypada przy nim blado.
Rafael pomimo swojej wyniosłości i typowego dla tej powieści anielskiego charakterku naprawdę złagodniał. Odrobinę, dla wyjaśnienia. Można dosłownie wyczuć jak bardzo też potrafi kochać, ale tak po anielsku. Zrobi dla swojej łowczyni wszystko. Może nawet zabić. Dla niej.
Jestem pozytywnie zaskoczona postawą tego bohatera, bo po pierwszej części nie pałałam do niego sympatią, za to w tej zdołałam go polubić i jestem ciekawa co będzie w dalszych częściach. Niestety Rafael chowa się przy Illiumie, nazywanym też pieszczotliwie przez Elenę Dzwoneczkiem, to takie urocze. Jego postać została znakomicie nakreślona, jest moim zdecydowanym ulubieńcem tej serii. Wszystko mi się w nim podoba. Wszystko. Jest niesamowity. Jest to chyba jedyna postać tej serii, gdzie samo jego pojawienie się wywołuje uśmiech. Przede wszystkim jest nieco inny od pozostałej rzeszy anielskiej.
A główna bohaterka? Cóż, Elenę wciąż nawiedzają demony przeszłości. Wydaje mi się też, że nieco straciła na swojej niezależności, co jednak mi nie przeszkadza. Od początku polubiłam tą bohaterkę. Jest to naprawdę ciekawa postać kobieca w tej serii, choć intryguje mnie jeszcze Michaela, ale to już inna bajka.

Myślę, że ta część jest na podobnym poziomie co poprzednia. Fabuła i sama intryga wciąga. Warto podkreślić, że mimo tego, że jest to głównie romans to wątek akcji i intrygi jest na świetnym poziomie. I co najważniejsze - naprawdę jest krwawo. To wyróżnia właśnie tą serię na tle pozostałych romansów z gatunku paranormal. Ja osobiście czekam niecierpliwie na następną część, tym samym zaliczam tą serię do małego grona moich ulubionych serii.

Ocena: 8/10


Egzemplarz dostałam od Wydawnictwa Dwójka Bez Sternika.
 

Recenzja: "Kroniki nekromantki. Tonące Miasto" - Amanda Downum

Opis wydawcy:
Symir – Tonące Miasto, będące domem wygnańców i emigrantów, piratów i przemytników. A także brutalnych rewolucjonistów, którzy nie cofną się przed niczym, żeby obalić skorumpowany cesarski rząd. Dla Isyllt Iskaldur, nekromantki i szpiega, rodząca się rewolucja jest okazją, żeby wykazać się przed Koroną. Musi tylko odszukać i wspomóc finansowo rewolucjonistów wspierając ich dzieło zniszczenia pałaców Symiru. Jest jednak rozdarta pomiędzy swoimi nowymi przyjaciółmi a poczuciem obowiązku i im dłużej pozostaje w tym podtapianym przez monsunowe deszcze mieście, tym więcej intryg odkrywa. Gdy woda się podnosi, tamy pękają i nawet umarli spiskują. 



Nad Symirem unosi się widmo rebelii...
Główna bohaterka, Issylt Iskaldur, nekromantka i szpieg, przybywa do Symiru aby sprawdzić te pogłoski. Wraz z dwoma najemnikami, Adamem i Xinai przybywa do Symiru w celu skontaktowania się z grupą rebeliantów i zaoferowania im pomocy. Celem jest wywołanie zamieszek i chaosu.
Sprawa niby wydaje się prosta, ale czy na pewno tak jest?

Symir to port, który jest rządzony przez wroga. "To też przystań dla cudzoziemców i ucieczka od problemów".

Na szczęście dla Isyllt spotyka ludzi, którym nie podoba się sposób rządzenia obecnej władzy. Miało pójść gładko, szybko i sprawnie, jednak nie wszystko układa się tak jak myśleli bohaterowie...

Akcja rozkręca się wolno. Pani Amanda wprowadza czytelnika w dosyć skomplikowany świat. Z początku miałam problem żeby połapać się co i jak. Trudne imiona i nazwy do zapamiętania, zmusiły mnie do robienia notatek, jednak z biegiem czytania notatka już nie była potrzebna; potrafił się "odnaleźć" i polubić ten brutalny i magiczny świat.

W pewnym momencie akcja z wolnej przechodzi na szybszy tryb. No, i tu się zaczyna jazda.
Jeśli chodzi o narrację to na szczęście jest trzecioosobowa. Całe szczęście, dzięki temu dowiadujemy się więcej jak w przypadku narracji pierwszoosobowej, gdzie można rzec, że to prawdziwa plaga ostatnio pojawiających się książek.
Sama intryga może nie jest jakoś wymyślna i nadmiernie skomplikowana, ale nie jest też przewidywalna, a to jest ważne. A wszystkie niejasności sprawiają, że chce się czytać i poznać zakończenie tej historii.

Czyta się przyjemnie i szybko, jednak ten początek szedł mi mozolnie do momentu, gdy nie przywykłam do skomplikowanych imion i nazw.

Główna bohaterka to dorosła kobieta, a przy tym silna, niezależna, twarda. Fach jaki wykonuje sprawia wrażenie, że powinna być chłodna i wyrachowana, jednak Isyllt taka nie jest tak do końca. W głębi duszy to też zagubiona dziewczyna. Isyllt to nekromantka. Bardzo podoba mi się pomysł autorki z duszami, egzorcyzmami i magią. Naprawdę świetne połączenie.

Na początku książki jest mapka. Bardzo lubię mapki, zwłaszcza w książkach fantasy, gdzie świat jest bardziej złożony. Świetnie zbudowany świat, interesująca fabuła i co najważniejsze wciągająca. A do tego polityczne intrygi, spiski i mroczna atmosfera.
Wrażenie robi też na mnie okładka. Co tu ukrywać, jest świetna, taka... egzotyczna, a do tego ta błyszcząca okładka, ładnie prezentuje się na półce. 
Komu powinna przypaść do gustu ta książka? Myślę, że fanom Canavan, a na pewno Weeksa.
Jestem ciekawa co autorka wymyśliła w drugiej części. Niestety druga część zapowiedziana jest dopiero na jesień 2011! Przyjdzie mi poczekać trochę na poznanie dalszych przygód nekromantki.

I tak słowem zakończenia: Fantastyczna i przygodowa książka, którą z chęcią się czyta. Wciągająca i lekko egzotyczna sceneria. Ja już chcę poznać ciąg dalszy i mam nadzieję, że druga część będzie jeszcze lepsza. 

Ocena końcowa: 8/10 


Egzemplarz dostałam od Wydawnictwa Dwójka Bez Sternika.

Recenzja: "Łowcy gildii. Krew Aniołów" - Nalini Singh

Opis wydawcy:
Elena Deveraux, zawodowy łowca wampirów, zostaje wynajęta przez wzbudzającego powszechny respekt archanioła Rafaela. Jednak tym razem jej celem nie staje się zbłąkany wampir... lecz zbuntowany archanioł. Zlecenie zawiedzie łowczynię w sam środek masakry, jakiej nie oglądała nawet w najgorszych koszmarach i doprowadzi ją do granic pożądania. Równie łatwo może zginąć z ręki śmiertelnie groźnego przeciwnika, jak i od uwodzicielskiego dotyku Rafaela. Co dla anioła jest tylko zabawą, śmiertelnika może kosztować życie Nalini Singh wprowadza czytelników do swego fascynującego świata, pełnego pięknych istot i żądzy krwi, w którym aniołowie żelazną ręką kontrolują wampirzą społeczność...



"Krew Aniołów" to pierwsza część nowej serii "Łowcy Gildii" uznanej za oceanem autorki romansów paranormalnych i nie tylko - Nalini Singh. Będąc już po lekturze mogę napisać, że niezaprzeczalnie ciekawie autorka zaczyna serię o aniołach.

Myślę, że warto na początku mojej opinii zaznaczyć, że aniołowie, archaniołowie występujący w tej książce wcale nie są tacy... anielscy. Daleko im do naszego ogólnego wyobrażeniu o aniołkach. W większości są zepsuci, próżni, okrutni, władczy. Taki sam jest też Archanioł Rafael - niebezpieczny, bezwzględny, pewny siebie i arogancki.

To właśnie za sprawą archaniołów powstają wampiry, które mają służyć swoim panom. No, wampiry chciałyby oczywiście żyć na "wolności" i dość często buntują się swoim panom, po czym dają nogę. Wampir jak to wampir - bywa głodny, zatem stanowi niebezpieczeństwo dla ludzi. Tym właśnie zajmuje się Gildia Łowców, wytropieniem zbuntowanych wampirów i "zwróceniem" ich do właścicieli. Jednym z najlepszych łowców jest główna bohaterka, Elena Deveraux. Elena to sympatyczna dziewczyna, niezwykle utalentowana, świetna w swoim fachu, a do tego oczywiście ładna.

Talenty i niezwykłe umiejętności Eleny zostają zauważone przez Rafaela, który zleca Elenie nowe, specjalne zadanie. Tym razem celem Eleny nie będzie wytropienie wampira, a archanioła... bardzo niebezpiecznego archanioła. Przy czym ciężko określić co jest gorsze: wykonanie zadania czy sam zleceniodawca? Wkrótce Elena sama się przekona.

Rafael jest zachwycony łowczynią, Elena no cóż... naszym archaniołem. Jednakże, Elena nie jest potulną owieczką, co nie raz wkurzy Rafaela. Ich relacje są naprawdę ciekawe.

Akcja troszkę wolno się rozkręca, ale absolutnie nie nudzi. Świat jest świetnie skonstruowany. Sama fabuła może dziwna, pokręcona, ale za to jaka ciekawa. Czyta się szybko i przyjemnie. Jest odrobina humoru, sarkazmu i ironii, zwłaszcza u Eleny i jej przyjaciółki Sary, którą de facto uwielbiam.

Sama książka jest taka "hot". Dużo wzmianek erotycznych, większości bohaterom tylko jedno na myśli. Autorka świetnie buduje napięcie erotyczne między Eleną a Rafaelem, choć muszę przyznać że, nieco ubolewam nad tym że, Elena dość krótko opierała się zalotom archanioła. Choć z drugiej strony jakoś wcale się nie dziwię, bo która dziewczyna mogłaby się przeć urokowi przystojnego archanioła?
Jeśli chodzi o bohaterów. Elena jest sympatyczną bohaterką, żadna mimoza. Potrafi walczyć o swoje, nie jest uległa. Szkoda, że tak mało o niej wiemy. Wiadomo, że jej przeszłość jest niewesoła, wszak rodzina się jej wyrzekła, dostajemy też przebłyski nieprzyjemnych wydarzeń z przeszłości. Mam nadzieję, że w kolejnej części autorka zdradzi nam nieco więcej.
Co do Rafaela... To dupek. Seksowny, pociągający, ale jednak dupek. Jednak z czasem się zmienia. Z bohaterów drugoplanowych to oczywiście - Sara. Jest przekomiczna, mimo, że nie ma jej za dużo, to jest jedną z moich ulubionych bohaterów tej serii. Mam nadzieję, że w kolejnej części będzie jej więcej. Co do tych anielskich bohaterów to lubię Illiuma. Zdecydowanie bardziej wolę go od Rafaela.

Zakończenie, czyli mam na myśli jakby zakończenie zlecenia jest satysfakcjonujące, jednak samo zakończenie + epilog lekko mnie rozczarowało i pozostawiło małe uczucie niedosytu. Uff, całe szczęście, że jest druga część. A kontynuacja zapowiada się ciekawie. Już nie mogę się doczekać.
Podsumowując: Książka jest świetna, czyta się przyjemnie, bohaterowie ok. Czego chcieć więcej? 

Ocena końcowa: 9/10 


Egzemplarz dostałam od Wydawnictwa Dwójka Bez Sternika.

Recenzja: "Wściekły Głód" - Kresley Cole

Opis wydawcy:
Kresley Cole rozpoczyna ekscytującą nową serię opowieścią o zaciekłym wilkołaku i urzekającej wampirzycy – nieprawdopodobnych kochankach oraz o namiętności, dla której ni śmierć, ni życie nie stanowią granicy. Mityczny wojownik, którego nic nie powstrzyma przed zdobyciem ukochanej… Po latach tortur w lochach wampirzej Hordy, Lachlain MacRieve, przywódca klanu lykantropów, odnajduje wreszcie partnerkę, na którą czekał od wieków. Jednakże, ku jego wściekłości, okazuje się, że jest ona wampirem. A przynajmniej w połowie. Emmaline to drobna eteryczna istota, pół-walkiria, pół-wampir, która w niewyjaśniony sposób potrafi ukoić furię, która pali jego umysł. Wampir pojmany przez swą najdzikszą fantazję… Wychowywana pod kloszem Emmaline Troy w końcu wyrusza samotnie, aby dowiedzieć się prawdy, kim byli jej zmarli rodzice. Wyprawa kończy się pojmaniem przez oszalałego lykantropa, który twierdzi, że jest jej partnerem i zabiera ją do swojej posiadłości w Szkocji. W antycznym zamku strach przed lykantropem i jego niezaspokojonym mrocznym pożądaniem odpływa. Okrutny i podły wilkołak uwodzi Emmaline zaspokajając jednocześnie jej najskrytsze, mroczne pragnienia. Trawiące pożądanie… Jednakże starożytne zło z przeszłości podnosi łeb. Czy trawiące ich pożądanie zamieni się w głęboką miłość? Czy dumny wojownik padnie na kolana, a delikatna piękność zmieni się w wojowniczkę i spełni swoje przeznaczenie?"


Jest to historia dwójki ludzi, którzy mają się ku sobie, choć zupełnie nie powinni...

Emmaline jest w połowie wampirem i walikirią. Była wychowywana przez walkirie, nigdy nie poznała swoich rodziców. Jej matka zmarła a ojciec pozostaje wciąż tajemnicą...
Jej rodzina jest w szoku, gdy Emma decyduje się na samotny wyjazd do Paryża w celu poznania prawdy o swoim ojcu. Niestety jej małe prywatne śledztwo idzie dość opornie i nagle zostaje przerwane, gdy atakuje ją (tak, to całkiem dobre słowo) pewien młody, agresywny, silny i obowiązkowo przystojny facet, który okazuje się wpływowym lykantropem. Owy facet porywa ją a następnie zmusza Emmę, aby ta pomogła mu powrócić do jego posiadłości w Szkocji. W zamian oferuje jej wolność. Emma jest przerażona wilkołakiem. Przez jego okrutne i agresywne zachowanie Emma postrzega go jako potwora i bydlaka.
Lechalin jest nieco niewspółczesny, ale co się dziwić jak przez ostatnie 150 lat był więziony i torturowany przez swojego wroga, wampira Demestriu. Jakimś cudem i za ogromną cenę udaje mu się uwolnić przyciągany przez zapach kobiety (Emmy), która jest mu pisana przeznaczeniem. Ku jego rozczarowaniu, owa partnerka okazuje się... wampirem. W sumie pół-wampirem, ale on nie widzi żadnej różnicy. Biedny czekał całą wieczność, całe życie na tą jedną jedyną a ta tak po prostu okazuje się wampirem i w dodatku zdaje się za nim nie przepadać. Lachalain praktycznie od początku jest nastawiony agresywnie do Emmy z powodu jej pochodzenia. Jego zachowanie względem jej jest okropne. Nie chce jej także uwolnić. Tyle lat spędził poza wolnością i tyle lat czekał na wybrankę swego serca, że tak łatwo nie da się wymknąć Emmie.

Zmuszając Emmę do podróży z nim do Szkocji i w zamian oferując jej wolność, co jest bujdą.. Tak naprawdę Lachlain ma inne plany wobec małej Emmy, do której czuje niepohamowane pragnienie.
Emma nie dość, że musi użerać się z niewyżytym wilkołakiem, to jeszcze coś, a raczej ktoś czyha na jej życie...
Lachlain nie pragnie niczego innego jak zapewnić jej bezpieczeństwo i ochraniać ją. Słodkie? Nie! Przy okazji nie dopuszczać do spotkań z jej rodziną i ograniczyć wolność, którą tak sobie ceni Emma. Z początku parka ta miała naprawdę dziwne relacje, z czasem można wyczuć między nimi iskrę i pogłębiające się uczucie. Przede wszystkim zachodzi między nimi nić porozumienia.
Jak ta dwójka do siebie dotrze? Czy Lachlain zaakceptuje wolę swojej wybranki?

Emma jest drobną, słodką i nieco lękliwą osobą. W zupełnym przeciwieństwie do Lechlaina. Pierwsze wrażenia dotyczące postaci Lachlaina nie były dobre, w sumie dalej też nie jest lepiej, ale zdołałam też wychwycić jego lepsze strony.
Lechalin jest szorstki, niecywilizowany, władczy, gruboskórny, porywczy z manierami prosto ze średniowiecza. Chciałby traktować wszystkich jak swoje własności. Ale nie mogę też stwierdzić, że nie jest też waleczny, odważny, diabelnie inteligentny. I naprawdę chce dobra Emmy. Tylko jego zachowanie pozostawia wiele do życzenia...
Jego najbardziej chyba ulubione słowa to pewnie:
1. „Moja”
2. „Pragnę”
3. „Posiąść”
Osobnik ten nie rozumie raczej słowa „nie”. Nie przyjmuje do wiadomości, że Emma może mieć inne plany. Najchętniej zamknąłby ją w złotej klatce i nie wypuszczał przez resztę życia. Myśli, że błyskotkami można kupić drugą osobę. Ja najchętniej kopnęłabym go w d*** i uciekła gdzie pieprz rośnie. Jest to bohater, który denerwował mnie od początku do końca.
Czy Emma (która z uwagi na swoje pochodzenie (pół-walkiria) ceni wolność) zdoła poskromić Lachlaina? A może Lachlain pokaże jej inne życie u swego boku? Reszty trzeba się już przekonać samemu i przeczytać.

Książka Kresley Cole to zdecydowanie mocny romans. Komu powinna się spodobać? Bardziej wyjadaczom paranormal romance, choć pewnie pozostałym tez powinna przypaść do gustu. Myślę, że czytelniczki Bractwa powinny być zadowolone.
Autorka stworzyła fascynujący świat pełen intrygujących magicznych i niebezpiecznych stworzeń, nie tylko wampirów i wilkołaków. Uświadczymy obok scen pełnych napięcia seksualnego powiew małej dozy humoru, zwłaszcza w scenach z walkiriami. Walkirie to naprawdę ciekawe postacie, aczkolwiek też niekiedy irytujące. W każdym bądź razie już się cieszę na samą myśl, że w następnej części główną bohaterką będzie moja ulubiona walkiria – silna, bezwzględna, waleczna Kaderin. Mam tylko nadzieję, że główny bohater będzie choć ciut bardziej dla mnie przyswajalny.

Minusami tej pozycji są dla mnie niewątpliwie irytujący główny bohater, którego nie polubiłam ani o jotę (no może pod koniec ociupinę) i nieco powolna akcja z początku książki, a także skupianie się autorki na relacjach miłosnych i seksualnych między głównymi bohaterami zamiast wprowadzić więcej akcji.

Nie jest to na pewno jakoś szczególnie wybijająca się książka, ale spełnia świetnie swoje funkcje rozrywkowe. Czyta się szybko, język jest przyswajalny, lekki, sama fabuła niezbyt zawiła. W sam raz na zimowy wieczór pod kocem i z gorącą herbatką. Miłośnicy gatunku paranormal romance powinni być usatysfakcjonowani z lektury.
Czekam na wydanie drugiej części, którą z miłą chęcią przeczytam.

Ocena: 7/10


Egzemplarz dostałam od Wydawnictwa Dwójka Bez Sternika.