czwartek, 6 października 2011

Recenzja: "Sto dni po ślubie" - Emily Giffin

Opis wydawcy:
Sto dni po ślubie Ellen spotyka Leo, swoją dawną wielką miłość. Ożywają uczucia ukryte głęboko w sercu. I budzą się wątpliwości – czy podjęła dobrą decyzję? Czy jej mąż Andy jest tym jedynym, z którym pragnie spędzić resztę życia? Czy małżeństwo z nim jest spełnieniem jej marzeń?


 Ellen to świeżo upieczona mężatka, która, zdaje się, ma prawie wszystko. Ma kochającego męża, pieniądze, wspaniałą przyjaciółkę i pracę, którą uwielbia. Prawdziwa sielanka. Do czasu. Spokój burzy powrót dawnego chłopaka Ellen, Leo. Leo był niegdyś wielką miłością naszej bohaterki, jednak ten odszedł od niej, raniąc jej serce. Dziewczyna była w rozsypce, jednak tuż potem zaczęła spotykać się z Andym, obecnym mężem, który wniósł ponownie radość w jej życie. Czy niewinny wspólny projekt z Leo zaważy na małżeństwie z Andym? Czy Ellen oprze się urokowi dawnej miłości? Czy stara miłość "nie rdzewieje"? Czy można kochać dwóch mężczyzn na raz? Biedna Ellen, nie łatwy wybór przed nią....

Podczas lektury odniosłam wrażenie, że to może się dotyczyć każdej z nas, przez co książka wydaje mi się bardzo realna. Fabuła książki jest taka nieprzekombinowana. To może się zdarzyć naprawdę każdemu i sama widziałam podobne przypadki wśród znajomych, gdzie serce jest na rozdrożu a każda decyzja może odbić się na dalszym życiu. 

Mimo iż, książka wydaje się przewidywalna, to miotałam się razem z główną bohaterką, nie do końca wiedziałam jaki będzie jej wybór. Całym sercem byłam za Andym, kochającym, wspaniałym, opiekuńczym facetem, który dla Ellen zrobiły wszystko. A Leo...? No cóż, niekoniecznie jestem jego fanką. W sposób jaki rozstał się niegdyś z Ellen był przykry... Gdy Ellen wspominała swój związek z nim, nie mogłam uwierzyć jak ona mogła z nim być. Leo to egoista, a związek z nim był iście toksyczny, ale serce nie wybiera...

To urocza lektura, którą czyta się niezwykle przyjemnie. Świetnie spisuje się jako książka rozrywkowa, idealna dla młodych (i nie tylko!) kobiet, mężatek, narzeczonych. Autorka zaznacza, że o miłość trzeba dbać, a w samym małżeństwie oprócz tego uczucia, należy zadbać o zaufanie, porozumienie i... dialog. Tak, rozmowa dużo daje, jest kluczem do wszystkiego. Małżeństwo to nie tylko przysięga małżeńska, to wspólne borykanie się z problemami, wspólne podejmowanie decyzji, wzajemne zrozumienie, kompromis... To ciężka sztuka.

Muszę zaznaczyć, że to trzecie książka Emily Giffin, którą dane było mi przeczytać. To znacznie ciekawsza lektura od "Dziecioodpornej", bardziej dojrzalsza. Sam motyw bardzo mnie zaciekawił, gdyż ja sama jestem na etapie 100 dni po ślubie (jednak żadna dawna miłość się nie pojawiła), przez co pewnie książkę wchłonęłam za jednym zamachem. Jestem na 100% pewna, że wrócę do tej książki, bo warto, tym samym zachęcam Was do lektury. 

"Sto dni po ślubie" skłania do małych refleksji. Co Ty byś zrobiła będąc w podobnej sytuacji jak główna bohaterka? Kogo być wybrała...? A kogo wybrała Ellen? O tym przekonacie się już z książki. 

Ocena ogólna: 8/10


Książkę dostałam od Wydawnictwa Otwartego, za co serdecznie dziękuję.