czwartek, 10 marca 2011

Recenzja: "Dziedzictwo mroku" - Bree Despain

Opis od wydawcy:
Grace Divine, córka miejscowego pastora, zawsze wiedziała, że tej nocy, kiedy znikł Daniel Kalbi, wydarzyło się coś strasznego. Tamtej nocy przed domem znalazła swojego brata Jude’a nieprzytomnego i skąpanego we krwi. To, co się wówczas stało, miało pozostać straszliwą tajemnicą.
 Wspomnienia, które jej rodzina starała się pogrzebać, powracają, kiedy Daniel zjawia się trzy lata później i zapisuje się do tej samej szkoły, do której chodzą Grace i Jude. Mimo że Grace obiecała bratu, że będzie się trzymać z dala od dawnego przyjaciela, jest zafascynowana jego niezwykłymi zdolnościami artystycznymi i dziwnym, głodnym błyskiem w oczach, a także uczy się spoglądać na świat z nowej perspektywy.
Im bardziej Grace zbliża się do Daniela, tym większe grozi jej niebezpieczeństwo, ponieważ gniew Jude‘a prowadzi go do sojuszu ze starożytnym złem, które Daniel wyzwolił owej straszliwej nocy. Grace musi poznać prawdę o mrocznym sekrecie chłopaka… oraz odkryć lekarstwo, aby ocalić tych, których kocha. Może to jednak wymagać od niej ostatecznej ofiary – z własnej duszy.


Grace jest córką pastora, ma kochającą i zgraną rodzinę, wspaniałe rodzeństwo. Z rodziną ma naprawdę dobre relacje, aż do pozazdroszczenia. Jest także oczywiście dobrą uczennicą z talentem i ambicjami i absolutnie nie może narzekać na brak przyjaciół. Sielanka wręcz do pozazdroszczenia.
Wszystko jednak się zmienia, gdy do miasta i w życie Grace wraca Daniel, jej dawny przyjaciel z dzieciństwa. Dla Grace jego zniknięcie pozostawało do tej pory tajemnicą, a samo rozmawianie w domu Divinów o Danielu było tematem tabu. Grace zbliża się do Daniela, co niestety odbija się na życiu rodzinnym Grace, zwłaszcza jej stosunki z Judem się pogarszają. Jude, starszy brat Grace, dawniej przyjaźnił się z Danielem, byli niemal jak bracia, jednak tajemnicze wydarzenia z przeszłości sprawiły, że ich relacje dalekie są teraz od więzi braterskiej.
Na domiar złego w mieście zaczynają się dziać dość tajemnicze rzeczy. Czy ma to coś wspólnego z powrotem Daniela? I kim tak naprawdę jest ten tajemniczy, samotny chłopak?

Fabuła na oko schematyczna i przewidywalna, jednak niekoniecznie. „Dziedzictwo Mroku” to literacki debiut autorki i myślę, że jak na debiut to całkiem udany. Mam nadzieję, że kolejne książki będą jednak lepsze. Moim zdaniem autorka wykazała się pomysłowością w erze powtarzających się schematów. Nie mogę jednak napisać, że książka mnie wciągnęła bo bym skłamała. Nie będzie niestety to moja ulubiona książka i nie jestem pewna czy będę chciała jeszcze kiedyś wrócić do jej lektury, tak samo wciąż się zastanawiam czy przeczytać ciąg dalszy, skoro czytanie tej książki strasznie mi się dłużyło. Na pochwałę zasługuje fakt, że autorka bardzo trafnie wprowadziła element tajemnicy, a jej rozwiązanie stopniowo poznajemy, przez co atmosfera grozy (?) i wspomnianej tajemnicy towarzyszy nam niemal do końca.

Bohaterowie... Przykro mi to pisać, ale żaden nie wzbudził we mnie sympatii, może oprócz szalonego Dona. A reszta była mi obojętna, nie obchodziło mnie to co się z nimi stanie. Grace była dla mnie nudna, taka bezbarwna, Daniel, początkowo taki buntownik, potem „zgubił” gdzieś to „coś”, zrobił się mdły.

Momentami książka okropnie mnie nużyła. A samą końcówkę (50stron) nie mogłam zdzierżyć, tak więc odstawiłam niedoczytaną książkę na półkę i zabrałam się za inne. Po świętach postanowiłam jednak ją dokończyć i muszę to przyznać – końcówka pomysłowa, ciekawa ale nieco ckliwa i za mało, żeby mnie przekonać aby sięgnąć po ciąg dalszy. Zdecydowanie brak tej książce pazura. Jest to dla mnie tylko romans z paranormalnymi wstawkami. Nic więcej. Osobiście czuję się zawiedziona, bo po tylu pozytywnych opiniach i recenzjach liczyłam naprawdę na coś więcej.

Na pochwałę zasługuję też samo wydanie książki. Naprawdę nie zauważyłam żadnych pomyłek w druku, literówek, czy też dziwnie brzmiących zdań. Czcionka jest normalna, nie za mała, nie za duża, w sam raz.

Czy polecam? Niekoniecznie, choć ta pozycja jest o stokroć lepsza od nudnych bestsellerowych (o matko!) „Upadłych” i nawet „Zmierzchu”.
Miła, nawet przyjemna, momentami nużąca, ckliwa historia o bardzo dobrej dziewczynie i 'złym' chłopaku. Tyle. Słowem – nie oczarowała mnie.

Ocena: 5/10

2 komentarze:

Tirindeth pisze...

Schemat goni schemat, to prawda, ale w końcu choć raz nie kończy się rzewnie i namiętnie ;P No i może dlatego czekam na drugą część :]

@lma pisze...

Ja wciąż się zastanawiam czy sięgnę po następną część. Jeśli będę miała okazję, to pewnie przeczytam :P
I racja, choć schemat goni schemat, to sam styl i fabuła są całkowicie do przyjęcia :)

Prześlij komentarz

Proszę, pamiętaj, że każdy ma prawo do wyrażania swojego zdania, dlatego uszanuj moje.
Komentarze obrażające mnie będą usuwane.