poniedziałek, 8 października 2012

Recenzja: "Freak City" - Kathrin Schrocke

Opis wydawcy:
Zawsze myślałam, że spadające gwiazdy brzmią jak tłuczone szkło...

Kiedy piętnastoletni Mika poznaje głuchą Leę, jego świat zupełnie się zmienia. Dziewczyna jest bezpośrednia,
pełna werwy i... piękna. Żyje jednak w świecie ciszy, do którego chłopak z trudem znajduje dostęp.
Poruszająca powieść o rodzącym się uczuciu nastolatków - dla nastolatków.



Są takie książki, po których nie uronimy łzy, nie zmuszą nas do refleksji i głębszych przemyśleń. Czasem jednak zdarzają się takie książki, gdy z ostatnią kartką zaczynamy żałować końca i zaczynamy rozmyślać nad życiem i światem. Kilka godzin, kilka dni... To w książkach cenię najbardziej, tego oczekuję. Czy "Freak City" do nich należy?

Narratorem jest Mika a język tej powieści jest prosty, idealnie pasujący do tak młodego człowieka. Razem z nim odkrywamy ten inny świat, pozbawiony piękna dźwięków. 
Główny bohater ma piętnaście lat. Właśnie przeżywa zawód miłosny. Sandra, jego była dziewczyna, z którą zdawałoby się tworzą idealną parę, zrywa z nim. Jednak Sandra cały czas wodzi naszego Mikę, przez co chłopak coraz bardziej się pogrąża. Przypadkiem trafia do Freak City, knajpki innej od wszystkich. Poznaje Leę, dziewczynę niesamowitą, kompletnie inną. Dziewczyna jest głucha. Zaintrygowany Mika postanawia się zapisać na wakacyjny kurs języka migowego, z początku by zaimponować swojej byłej dziewczynie. Odtąd życie chłopaka ulega zmianie. Poznaje świat zupełnie odmienny, gdzie brak dźwięków. Znajomość z Leą powoli się rozkręca. Mika chce się zbliżyć do Lei, jednak ta z różnych powodów nie daje mu wkroczyć w swój świat. Chłopak uczy się tolerancji i staje się bardziej wrażliwy. Jednak wciąż myśli o Sandrze... Czy znajomość Miki i Lei przerodzi się w coś większego?

"Freak City" to historia niebanalna. Ot, młody chłopak co może wiedzieć o wielkiej miłości? Powód dla jakiego zapisuje się na kurs języka migowego z początku odrzuca, jednak on naprawdę się zmienia. Jego determinacja by zbliżyć się do Lei naprawdę zachwyca. "Freak City" to jednak nie tylko historia miłosna dwojga nastolatków. to także ukazanie jakim społeczeństwo jest nietolerancyjne dla osób odmiennych. Ile razy zdarzyło się Wam, drodzy czytelnicy, spotkać w parku leżącego człowieka na trawniku i pomyśleć o nim jako o pijaku? Rzadko kiedy przychodzi nam do głowy pomyśleć o tym, że ów człowiek może potrzebować interwencji medycznej, bo dostał np. zawału? Albo kiedy widzimy dziwnie zachowującego się człowieka w sklepie - rzadko kiedy pomyślimy, że jest chory. Zamiast tego rzucamy pełno krytycznych spojrzeń, sądząc, że jest naćpany bądź pijany. Ot, to nasza znieczulica. Niestety, często rzucamy osądy pod adresem drugiego odmiennego człowieka nie znając prawdy. "Freak City" zmusza do refleksji.
Jedynym minusem tej powieści było ciągłe myślenie o seksie przez narratora i jego kumpli. Rozumiem, że ten wiek, hormony, ale momentami można mieć naprawdę dość. Jakby seks był najważniejszą rzeczą na świecie. Co tam siedzi w głowie nastoletnich chłopców?

To wspaniała lektura na jeden jesienny wieczór. Historia wzruszająca, wciągająca i jak już wspominałam - niebanalna. Przyjemna powieść, która zapewne wyróżnia się od innych nowości na rynku. Tak naprawdę w podobnej sytuacji może znaleźć się każdy z nas. To niesamowite spotkanie dwóch światów - tego "naszego, głośnego, barwnego" i tego "cichego". 

Z czystym sumieniem polecam tę pozycję, a sama życzyłabym sobie więcej takich książek.

Ocena ogólna: 8/10

Książkę dostałam od Wydawnictwa Dreams, za co serdecznie dziękuję.

czwartek, 27 września 2012

Recenzja: "Pocałunek Kier" - Lynn Raven

Opis wydawcy:
Ekscytująca, dzika, pełna namiętności ­– najnowsza powieść fantasy autorki bestselleru „Pocałunek demona”!

Przy pomocy podstępu, Mordan, pierwszy dowódca armii wojowniczych Kierów, dostaje w swe ręce młodą Lijanas z ludu Nivadów. Na polecenie swojego władcy Haffrena ma dostarczyć uzdrowicielkę na dwór królewski.

Lijanas myśli jednak tylko o jednym – o ucieczce. Lecz gdy poznaje bliżej Mordana – słynnego „Krwawego Wilka” – ten zaczyna ją coraz bardziej pociągać. A on odczuwa to samo w stosunku do niej. Obydwoje czeka jednak śmiertelna niespodzianka…



Na naszym małym rynku wydawniczym pojawiło się już niemal wszystko. Moda zmieniała się co chwilę. Początkowo szał na wampiry, wilkołaki, następnie dystopie, steampunk, teraz zdaje się zaczyna królować literatura erotyczna, jednak fantasy nigdy nie wyjdzie z mody. "Pocałunek Kier" autorstwa znanej już nam Lynn Raven to właśnie taka powieść fantasy, powieść uniwersalna na te czasy, która powinna zaciekawić bez względu na obecnie panujące trendy.

Mordan, dowódca armii Kierów, udaje się z misją do Anshary w celu sprowadzenia młodej uzdrowicielki Lijanas z ludu Nivardów na dwór królewski. Ludy Kier i Nivar żyją w dość napiętych stosunkach. Mordan musi użyć podstępu by uprowadzić uzdrowicielkę. Zwabiona w pułapkę, dziewczyna staje się więźniem - więźniem, absolutnie nie uległym, nie posłusznym, nie skorym do współpracy ku rozwścieczeniu Mordana. Lijanas szuka okazji ucieczki. Bezskutecznie...
Lijanas i Mordan, jak można się domyśleć, nie przepadają za sobą, delikatnie rzecz ujmując. Jednak z czasem bohaterowie spojrzą na siebie w cieplejszy sposób... Droga do krainy Kier okaże się niebezpieczną wyprawą, a zapewniam, że to dopiero początek przygody.

To nie tylko wspaniała historia miłosna i zapierająca w dech przygoda. "Pocałunek Kier" to pięknie napisana książka, ten styl, ten język! A wszystko to w książce dla młodzieży. Oj tak, Pani Raven potrafi pisać, co już udowodniła w książce "Pocałunek demona" (również polecam!).

Główną stroną jest oczywiście fabuła i barwność, ale nie można nie wspomnieć o wspaniałych bohaterach.
Lijanas to silna, młoda i niezależna kobieta. Ja takie bohaterki lubię. To utalentowana i szanowana przez swój lud kobieta. Leczy nie tylko choroby ciała, ale i duszy. Ludzie jej bezgranicznie ufają. To dziewczyna, która swój zawód wykonuje z pełnym oddaniem i poświęceniem. Z kolei Mordan to przerażający mężczyzna, który początkowo wywołuje negatywne odczucia. To buntowniczy, zimny, władczy człowiek i dumny wojownik. Jest szorstki i nieprzyjemny, przez co czytelnik ma prawo myśleć o nim jako tym "czarnym charakterze". Jednak nasz bohater ma uczucia i serce. Podobały mi się relacje między głównymi bohaterami. Początkowo chłodne, wrogie i opryskliwe nastawienie przekształcało się powoli w coś pięknego. Rozwój tych uczuć był wspaniale opisany.
Pojawia się też cała gama tajemniczych i mrocznych istot, na widok których lepiej się nie zastanawiać, tylko brać nogi za pas. Sam sposób w jaki autorka je opisuje napawa mnie lękiem, ale i zaciekawieniem.. 

Fabuła jest niesamowita, akcja za akcją, niespodziewane zwroty w akcji, ta nieprzewidywalność, niepewność sprawia, że chcąc nie chcąc stajemy się niewolnikiem tej powieści. To niesamowita lektura - porywająca, uzależniająca, wzruszająca, wciągająca... Mogłabym tak wymieniać dalej. Mało jest takich książek, które potrafią uwieść od pierwszych stron, nie pozwalając na mały oddech. Po przeczytaniu ostatniej strony czuje się żal, przerażający smutek i uczucie pustki, że to koniec. Ale, ale... co szkodzi na ponowne wkroczenie w świat Kierów? Naprawdę, życzyłabym sobie natrafiać na same takie dobre powieści! Zachęcam do sięgnięcia po tę pozycję! Sądzę, że tak jak ja, będziecie nią oczarowani i jeszcze niejednokrotnie będziecie do niej wracać.

Na koniec mała dygresja: Dlaczego książki, które w pełni zasługują na uznanie i podziw, są tak nie zauważalne, a książki hucznie i na wyrost okrzyknięte bestsellerami są na ustach wszystkich? Ot, dziwny jest ten świat...

Ocena ogólna: 9/10

Za książkę dziękuję Oficynie Wydawniczej Foka.

wtorek, 18 września 2012

Recenzja: "Pięćdziesiąt twarzy Greya" - E L James

Opis wydawcy:
Młoda, niewinna studentka literatury Anastasia Steele jedzie w zastępstwie koleżanki przeprowadzić wywiad dla gazety studenckiej z rekinem biznesu, przystojnym i zamożnym Christianem Greyem. Mężczyzna od pierwszych sekund spotkania fascynuje ją i onieśmiela. W powietrzu wisi coś elektryzującego, czego dziewczyna nie potrafi nazwać, a może tylko się jej wydaje? Z prawdziwą ulgą kończy rozmowę i postanawia zapomnieć o intrygującym przystojniaku.

Plan spala jednak na panewce, bo Christian Grey zjawia się nazajutrz w sklepie, w którym Anastasia dorywczo pracuje. Przypadek? I do tego proponuje kolejne spotkanie.

W tym miejscu kończy się „disneyowskie”  love story, choć młodziutka, niedoświadczona  dziewczyna nie wie jeszcze, że Christian opętany jest potrzebą sprawowania nad wszystkim kontroli i że pragnie jej na własnych, dość niezwykłych warunkach… Czy dziewczyna  podpisze tajemniczą umowę, której warunki napawają ją strachem i fascynacją? Jaki sekret skrywa przeszłość Christiana i jak wielką władzę mają drzemiące w nim demony?


Wpis z tylnej okładki książki:
"Kobiety na jej punkcie szaleją,
Mężczyźni wiele zawdzięczają,
Biblioteki apelują, by wycofać ją z obiegu (...)"
przyznam, że intryguje. Sama kampania reklamowa, artykuły i ta cała otoczka komercyjna zaciekawiły mnie. Zaciekawiły do tego stopnia, że zakupiłam owy bestseller, mimo iż byłam świadoma, że popełniam wielki błąd.

Bohaterką jest studentka, Anastacia Steele. To miła, dziewczęca, zabawna, niewinna dziewczyna. Na prośbę jej przyjaciółki przeprowadza wywiad z Christianem Greyem, bogatym prezesem pewnej firmy, na dodatek sponsorem ich uczelni. Facet działa na Anę w sposób magnetyzujący, wręcz rozpraszająco. Oczywiście jegomość okazuje się zabójczo przystojnym młodym bogiem, który wyraźnie zainteresował się naszą małą Aną. Za sprawą Greya zaczynają na siebie wpadać "przypadkiem". Ana wyraźnie oczarowana daje się uwieść Christianowi, oddając mu swoją niewinność. Dla Christiana to za mało, bo jego styl życia odbiega od normalności. On kocha sprawiać ból fizyczny... Czy dla młodziutkiej Anastasii, która marzy o miłości ta relacja wystarczy?

Celem tej książki miało być zapewne powstanie wypieków na policzkach czytelniczek. No cóż, w moim przypadku cel nie został osiągnięty. Jako trzynastolatka po kryjomu przed rodzicami zaczytywałam się w romansach mamy, które do dziś wywołują u mnie wypieki. Znajdziemy w nich nie tylko opisy aktów intymnych, ale i jakąś fabułę, na miłość boską! Serdecznie polecam zwłaszcza romanse z Wydawnictwa Da Capo, albo chociaż mój pierwszy erotyczny klasyk, po którym byłam uświadomiona seksualnie - "Pamiętniki Fanny Hill" autorstwa Johna Clelanda. Gwarantuję wypieki. Tak samo, więcej emocji i wypieków doświadczymy w "starych, dobrych" paranormalach - polecam "Wściekły głód" K. Cole czy "W pół drogi do grobu" J. Frost.

Narracja z punktu widzenia Any, to była najgorsza rzecz w tej książce. Droga Ana, podczas stosunków wydawała w myślach okrzyki typu "Rany Julek" czy mój "ulubiony" tekst - "Święty Barnabo". No proszę! Autorka mogła zamiast tego wprowadzić przekleństwa, efekt byłby milion razy lepszy. Ponoć książka miała mnie zaszokować... Tak, zaszokowała mnie swoją głupotą. 
Christian okazuje się facetem, który nade wszystko uwielbia sprawować kontrolę, nad wszystkim. Przerażały mnie w nim jego zapędy prześladowcze i dziwię się, że Ana nie dała nogi. Ich relacja to toksyczna mieszanka.

Większość z czytelniczek na pewno wie, że historia Any i Christiana to początkowo był fan-fick "Zmierzchu". Widać sporo odniesień, nie da się ukryć. Jednak "Zmierzch" to przy tym arcydzieło i w pełni (no, a przynajmniej w dużej części) rozumiem fenomen, czego nie mogę napisać o "Pięćdziesięciu...".
Jedyną większą emocją jaką doświadczyłam podczas lektury było uczucie zażenowania, że można coś takiego wydać. Nie miałam siły ani ochoty nawet współczuć bohaterce sytuacji, w której się znalazła, a na którą się świadomie zgodziła.

Pomijam już styl autorki "Pięćdziesięciu..." - nawiasem mówiąc okropny - ale wspomnę o logice i fabule, a raczej jej brakiem. Logika bije po oczach. Pamiętam fragment, gdzie Ana wspominała jak Christian się w nią "wlał", do czego nie mogło dojść, gdyż uprawiali seks w gumce... Żałość. Były wiele takich fragmentów, ale ze względu na szacunek dla czytających ten tekst pozwolę sobie przemilczeć. Fabuła, a raczej jej brak. Wszystko kręci wokół jednego tematu - seksu, a jak już wspominałam temat ten nie wyszedł autorce, więc po pewnym czasie czułam się znużona. Emocji to tu się nie uświadczymy. Więcej emocji i podniecenia dojrzymy w filmach erotycznych (nie pornolach!). Zapewniam, że efekt będzie zadowalający.

Najbardziej obawiam się, że teraz młode dziewczyny będą marzyły o swoim Greyu i wypatrywały takiego właśnie księcia na białym rumaku. Przerażająca wizja! Jeszcze bardziej przeraża mnie, że na naszym rynku będą ukazywać się podobne publikacje, nawet dla nastolatek! Ot, taka nowa moda.

Będę szczera. Spodziewałam się czegoś bardziej gorącego po tej książce. Co dostałam? Ano wielkie nic. Skończyłam czytać tę książkę z wielkim bananem na twarzy, że to koniec udręki. Ponoć autorka została okrzyknięta przez Amazon jako "pisarka wszechczasów". Doprawdy? Pewnie Jane Austen i siostry Bronte przewracają się w grobie! Nasz świat się stacza, a ponoć w planach film...

Ocena ogólna: 2/10 Nie polecam!

piątek, 14 września 2012

Recenzja: "Pocztówki prosto z serca" - Ella Griffin

Opis wydawcy:
Saffy ma wymarzoną pracę w wiodącej agencji reklamowej w Dublinie. Stara się trzymać na dystans swoją rozpieszczoną matkę i czeka aż jej chłopak Greg – aktor, który ma być następnym Colinem Farrellem – wreszcie się jej oświadczy.

Conor uwielbia piękną Jess, lecz po siedmiu latach i narodzinach bliźniąt ona wciąż nie chce za niego wyjść. Conor spędza dnie nauczając nastolatków, a nocami pisze książkę, która ma zmienić wszystko – także nastawienie Jess.

Szczęśliwe zakończenia nie przychodzą jednak łatwo… 



"Pocztówki prosto z serca" to opowieść dwóch par w wielkim mieście. Ich zmagania w pracy, w życiu osobistym i starania w celu spełnienia marzeń.

Bohaterami są ludzie po trzydziestce.
Saffy to robiąca karierę kobieta, która po sześciu latach związku z wschodzącą gwiazdą popularnego serialu, ma nadzieję, że ten w końcu poprosi ją o rękę. Ów luby, Greg, zdaje się ma nieco inne plany na najbliższą przyszłość, niekoniecznie matrymonialne...
Z kolei Conor, nauczyciel raczej nie z powołania, którego marzeniem jest wydanie swojej książki. Po siedmiu latach związku z Jess nie może przekonać jej do zalegalizowania związku. Mimo iż mają dwójkę wspaniałych dzieci Jess nie chce słyszeć o ślubie, dla niej bowiem przecież tworzą już rodzinę.

Autorka zgrabnie pokazuje nam, czytelnikom, jak los bywa zmienny i lubi się nami bawić. Bo życia nie da się zaplanować i jak w amerykańskim filmie spodziewać się szczęśliwego zakończenia. W życiu popełniamy mnóstwo błędów, a niestety nie zawsze uczymy się na nich. Życie to ciągła ruletka - to zawirowania w pracy, problemy w miłości, choroba, pieniądz rządzący światem... Najgorsze jednak są niedopowiedzenia, brak szczerej rozmowy, brak zwierzeń o marzeniach i oczekiwaniach, i kłamstwa. Ella Griffin ukazuje nam jak jedno kłamstwo, brak dialogu może doprowadzić do prawdziwej katastrofy.
Oprócz gorzkich chwil zaserwowanych bohaterom, autorka dostarcza nam też humor przepleciony małymi niespodziankami od losu.

Dzięki Bogu, nie jest to kolejna przesłodzona, zamerykanizowana powiastka o spełniających się marzeniach (choć i takie warto czytać), a dość realna powieść obyczajowa, która skradnie nam trochę czasu. Do końca trzymałam kciuki za naszych bohaterów, aby szczęście się do nich uśmiechnęło.
Zaskoczyło mnie zakończenie, sądziłam, że autorka sięgnie po schematy... Na szczęście jednak nie i za to szacun dla autorki.

To opowieść, w której wszystko może się wydarzyć i tak jak w życiu, nie możemy przewidzieć co będzie dalej. Tym zdaniem chciałabym zachęcić czytelniczki i wielbicielki takich normalnych obyczajówek do lektury. Jestem pewna, że przypadnie Wam do gustu.

Ocena końcowa: 7,5/10

Książkę dostałam od Wydawnictwa Remi. Dziękuję Pani Ani za wysłanie mi tej świetnej książki. 

wtorek, 21 sierpnia 2012

Recenzja: "Żelazny książę" - Meljean Brook

Opis od wydawcy:
Żelazny Książę Kuszący przygodą, niebezpieczny, surowy steampunkowy świat Żelaznych Mórz, w którym nanotechnologia łączy się z wiktoriańską uczuciowością i… maszyną parową. Gdy Rhys Trahaearn, zwany Żelaznym Księciem, uwolnił Anglię od Ordy, został narodowym bohaterem. W wolnej ojczyźnie zbudował handlowe imperium oparte na legendzie swojego imienia i… strachu. Kiedy w pełen niebezpieczeństw świat Rhysa wkracza inspektor Mina Wentworth, która prowadzi śledztwo w sprawie ciała porzuconego na progu jego domu, Żelazny Książę postanawia, że Mina będzie jego kolejną zdobyczą. Jednak Mina nie może ulec urokowi Rhysa. W jej żyłach płynie krew Ordy i mimo nanotechnologii ulepszającej jej ciało, żyjąc w nieprzyjaźnie nastawionym londyńskim społeczeństwie, ledwo wiąże koniec z końcem. Ten romans zrujnowałby jej karierę i rodzinę, ale prowadząc śledztwo, nie może Żelaznego Księcia unikać… a jego upór w dążeniu do celu sprawia, że trudno mu się oprzeć. Kiedy Minie udaje się ustalić tożsamość ofiary, odkrywa spisek, który zagraża całej Anglii. Żeby uratować swój kraj, Mina i Rhys muszą przemierzyć ziemie, na których roi się od zombi, oraz zdradzieckie wody oceanów. Ale niebezpieczeństwo zagraża nie tylko jej rodakom, gdy Mina poczuje pokusę zrezygnowania ze wszystkiego dla Żelaznego Księcia.

Tytułowy Żelazny Książę to Rhys Trahaearn. To bohater narodowy, który uwolnił przed dekadą Anglię od Ordy. Dziś to niezwykle szanowany jegomość, owiany niemal legendarną przeszłością. Pewnego razu przed jego domem ląduje trup, co oczywiście nie stawia go w dobrym świetle. Sprawą zajmuje się interesująca zdaniem Rhysa, pani inspektor. Żelazny Książę stawia sobie za cel zdobyć piękną Minę, a zadanie zdobycia serca niewiasty niekoniecznie będzie proste...
Sprawa z nieboszczykiem może się też okazać niebezpieczna. Ktoś zdaje się zagrażać Księciu, jak i całej Anglii...

Od razy ostrzegam, że nie jest to książka łatwa. Mamy mnóstwo wątków, a autorka nie szczędzi na akcjach. Niekiedy musiałam dwa razy przeczytać dany fragment, aby w pełni zrozumieć. Mam na myśli, że podczas czytania trzeba się nieco wysylić, co jest dla mnie ogromnym plusem i zaskoczeniem zarazem. Nie jest to kolejna lektura z prostą fabułą jak budowa cepa.

Autorka stworzyła niesamowity świat. Fabuła "Żelaznego Księcia" to najbardziej złożona fabuła, z jaką się w ostatnim czasie zetknęłam. Nic nie jest tutaj przewidywalne, a to pewna nowość.

Mina to niesamowicie skonstruowana bohaterka. To kobieta niezależna, twardo stąpająca po ziemi, niesamowicie silna psychicznie i inteligentna. Takie bohaterki lubię! Nieco dłużej musiałam się przekonać do Rhysa. To taki typowy facet, który myśli, że wszystko mu się należy. To człowiek o stanowczym, twardym charakterze. Bardzo podobał mi się wątek romansowy między tą dwójką bohaterów. A sytuacje intymne opisane zostały z taktem i pewną subtelnością.

Myślę, że "Żelazny Książę" znajdzie uznanie zwłaszcza u fanów znanego już nam cyklu "Protektorat Parasola". Jedynie nasuwa mi się pytanie, dlaczego tak mało wydaje się u nas książek w takim klimacie?

Po skończeniu lektury długo zbierałam myśli. Nie potrafiłam przełożyć swoich wrażeń na pięknie skonstruowaną recenzję. Dalej nie potrafię, bo w mojej głowie tylko "o wow!", "ach!"...
Jestem gotowa na kontynuację tej świetnie zaczętej serii!

Podsumowując: Po "Żelaznego Księcia" naprawdę warto sięgnąć. Jest to lektura kompletnie niebanalna, która wybija się poziomem spośród ostatnio nam zaprezentowanych książek na rynku, więc drogi czytelniku, jeśli masz dość przeciętnych, tylko przyzwoitych książek, to czas sięgnąć po steampunk romance, który, mam nadzieję, wciągnie Cię w swój barwny świat a po przeczytaniu będziesz w stanie tylko powiedzieć "ach!", to na co czekasz? To duży błąd zignorować taką książkę.
Zatem serdecznie polecam!

Ocena ogólna: 9/10!

Książkę dostałam od Wydawnictwa Dwójka Bez Sternika, za co serdecznie dziękuję!

Recenzja do drobnych poprawek

czwartek, 22 marca 2012

Recenzja: "Jak Upolować faceta. Po pierwsze dla pieniędzy" - Janet Evanovich

Opis wydawcy:
Stephanie ma za sobą nieudane, szybko zakończone małżeństwo (powodem była zdrada). Traci pracę (handlowiec od bielizny), popada w coraz większe długi. Ostatnią nadzieją pozostaje kuzyn Vinnie, właściciel Vincent Obligacje Plum Bail. Niestety upatrzona przez Stephanie posada urzędnika w biurze poręczeń, okazuje się być zajętą. W zasięgu wciąż jednak pozostaje egzotyczna profesja łowcy nagród. Co prawda kuzyn Vinnie nieco protestuje, ale niewielki szantaż ze strony Stephanie zdesperowanej swoim finansowym położeniem, wreszcie otwiera drogę do ""upragnionej"" kariery. A przynajmniej tak się jej wydawało. Bo, jak powszechnie wiadomo, łowca nagród to profesja obliczona raczej na twardych i bezpardonowych osobników. zestawienie nowych obowiązków z posturą, charakterem i doświadczeniem Stephanie daje przekornemu losowi szerokie pole do popisu. Dokładając do tego koloryt lokalnej społeczności, humor sytuacyjny, niesamowitą dawkę akcji i elementy rasowego thrillera otrzymujemy serię, której topowa pozycja nikogo już nie powinna dziwić.



Macie w swoim życiu takie sytuacje, że mówicie "gorzej już być nie może"? Stephanie Plum niestety nie może tak powiedzieć. Co tu dużo mówić/pisać, Stephanie ma za sobą nieudane małżeństwo, traci pracę, oszczędności się kurczą, rośnie stosik nieopłaconych rachunków a windykator puka do drzwi domagając się raty za samochód. I żadnych perspektyw na przyszłość... Gorzej być nie może?

Zdesperowana Stephanie jednak bierze się w garść i szuka pracy. W tym celu udaje się do swego kuzyna Vinniego i za pomocą "małego" szantażu dostaje posadkę... łowcy głów. Praca nie jest lekka, wiąże się z dużym ryzykiem, a Stephanie nawet nie umie posługiwać się bronią, ale wizja 10 tysięcy nagrody za zatrzymanie i oddanie w ręce władz mordercy, byłego policjanta i... dawnego znajomego Plum zarazem. Co jednak, gdy ów znajomy jest niesamowicie gorący i odegrał znaczącą rolę w życiu naszej Śliwki? Stephanie nigdy nie zapomni wspólnych namiętnych chwil za gablotą z eklerkami, a drań nawet nie zadzwonił! Czy świeżo upieczona łowczyni da mu radę, nie bacząc na przeszłość? Po pierwsze dla pieniędzy!

Warto zwrócić uwagę na bohaterkę. Plum nie boi się podjąć ogromnego wyzwania jakim jest praca łowcy głów. Nie jest to praca lekka, przyjemna, łatwa, o czym zdążyła się nie raz już przekonać, jednak brnie dalej do przodu. Z amatorki przeradza się w sprytną i ambitną kobietę, która nauczyła się nawet strzelać z pistoletu! Nie zawaha się też ukraść samochodu, ani "sprzedać" kopniaka dwumetrowemu bydlakowi. 
Oprócz Stefci mamy jeszcze oczywiście Morelliego. O tak, to się lubi. Facet, który powala, zachęca, rozpala. Takiego bohatera mi trzeba było! Wzajemne potyczki, przekomarzania i dialogi między tą dwójką są wspaniałe. Nie zapominajmy o Babci Mazurowej (nie wiem, może ją tak polubiłam ze względu na nasze nazwisko), która jest genialna. Starsza Pani wymiata.

To nie tylko pogoń za dawnym facetem, to cała masa perypetii świeżej łowczyni. Akcja za akcją. Wcale się nie dziwię, że powieść została sfilmowana, bo to ciekawy materiał na film. Szkoda tylko, że oglądając zwiastun można już zauważyć różnice.

"Po pierwsze dla pieniędzy" to zaledwie zalążek przygód, bo przed nami jeszcze jakieś 17 części. Tak, tak, autorka jedzie po bandzie i choć długość serii powala i przeraża, to się nie lękam i oczekuję reszty, bo warto.

"Jak upolować faceta" to książka warta uwagi. To przyjemna lektura dla kobiet (choć nie tylko) spragnionych przygody kryminalistycznej z dużą dawką humoru.To książka zabawna, wciągająca bez reszty, więc pozostaje mi tylko gorąco polecić tę lekturę!

Ocena ogólna: 9/10

środa, 21 marca 2012

Recenzja: "Łowcy Demonów. Córka Łowcy Demonów" - Jana Oliver

Opis wydawcy:
Riley Blackthorne po prostu chce dostać szansę, by udowodnić swoją wartość – i właśnie na to liczą demony...
Niedaleka przyszłość. Siedemnastoletnia Riley, jedyna córka legendarnego łowcy demonów Paula Blackthorne’a, zawsze marzyła by pójść w ślady ojca. Dobra wieść jest taka, że ludzkie społeczeństwo jest skłócone i w rozkładzie, a Lucyfer wysyła swe pomioty na ulice wszystkich większych miast – Gildia Łowców potrzebuje zatem wszystkich. Nawet dziewczyn. Riley ratuje mieszkańców od kłamliwych małych demonów pierwszego stopnia, najprostszych do zwalczania – na razie tylko tyle umie. Jednak w jej życie wkracza potężniejszy demon, ponadto w Gildii dochodzi do tragedii... Wszystko to popycha Riley w pełną niebezpieczeństw rozgrywkę i chaos wojny pomiędzy Niebem a Piekłem.
Kiedy cały świat wokół niej zdaje się walić, komu Riley może zawierzyć swe serce – i życie?


Rok 2018.
Świat pogrążył się w chaosie. Otaczają nas demony, do których lepiej się nie zbliżać... Piekło planuje niezłą rozróbę na Ziemi, nie cofnie się przed niczym by osiągnąć swój cel. Ludzkość przed demonami chronią Łowcy Demonów...

Tytułowa córka łowcy demonów to Riley, siedemnastoletnia, ambitna dziewczyna. Riley nade wszystko pragnie być taka jak ojciec, legendarny, znakomity łowca demonów - Paul Blackthorne. Z kolei ojciec niekoniecznie chce aby jego jedyna córka poszła w jego ślady. Łowienie demonów to niebezpieczne zajęcie i nie każdy ma do tego talent i serce. Dodatkowo ta profesja nie jest skierowana dla kobiet. Riley stara się udowodnić innym, jak i sobie samej, że jest godna miana łowczyni demonów i wybiera się na polowanie demona najniższej klasy. Zadanie to nie do końca się udaje, a cały wydarzenie trafia do sieci i staje się wręcz hitem. Riley pragnie też, aby spędzać więcej czasu z ukochanym ojcem, jednak praca Łowcy jest niezwykle zajmująca, więc tych wspólnych chwil jest naprawdę mało.
W demonicznym światku coś się święci. Demony z różnych klas zaczynają współpracować, co doprowadzić może do katastrofy...
Jak Riley poradzi sobie z tym niebezpiecznym zajęciem? Jak poradzi sobie wkraczając w dorosłe życie, które może też tak jak demon dać w kość...?

Robiąc zakupy w sklepie internetowym ani przez moment nie miałam wątpliwości "wkładając" tę książkę do koszyka. Intuicja mnie nie zawiodła, bo lektura okazała się niesamowitą rozrywką, wartą wydanych pieniędzy.
Przede wszystkim akcja nie nudzi, mimo że wszystko powoli się rozkręca to zaciekawia niemal od pierwszej strony. Ja sama książkę przeczytałam w jeden dzień, a dawno mnie tak żadna książka nie wciągnęła.Gdy dotarłam do ostatniej strony chciałam wyć, że to już koniec. Nawet nie przeczytałam dodanych dwóch rozdziałów kontynuacji aby się nie katować bardziej. Jakoś wytrzymam, jakoś poczekam.

Główna bohaterka nie ma lekko. Dorastanie bez matki, życie od pierwszego do pierwszego, ciągły brak czasu na wspólne spędzanie czasu z ojcem... Nie ma lekko, a będzie tylko gorzej.
Riley wzbudza we mnie sympatię. Jest sympatyczna, choć niekiedy zbyt impulsywna i nierozsądna. To też odważna dziewczyna, potrafi znieść wszystko z podniesionym czołem. Oprócz Riley mamy tu całą gamę ciekawych bohaterów, jednak moją uwagę zwrócił Beck - uczeń Paula, ojca Riley. Dziewczyna dawniej się w nim podkochiwała, jednak zdążyła zmienić o nim zdanie, całkiem niesłusznie. Beck to fantastyczny gość!

Książka jest schematyczna. Nie mogę tego nie napisać, ale przecież liczy się też wykonanie i zrealizowanie pomysłu, a to się udało. Wyjątkowa dziewczyna, do której demony mówią po imieniu (do żadnego innego łowcy nie zwracają się po imieniu!), mnóstwo facetów kręcących się wokół naszej Riley i przede wszystkim świat w niebezpieczeństwie!Znajome? A pewnie! Ale co z tego?! Książkę absolutnie warto przeczytać. Prawdziwe "must read".

Niesamowicie skonstruowany świat pełen demonów, nekromantów, czarownic... I sądzę, że to nie wszystko co nam zaserwuje autorka. Książka mnie uwiodła, wessała w swój świat do tego poziomu, że książkę ustawię obok moich ukochanych serii, takich jak np. "Akademia Wampirów".

Ocena ogólna: 10/10!

czwartek, 15 marca 2012

Recenzja: "Klątwa Tygrysa" - Colleen Houck

Opis od wydawcy:
Literacki fenomen! Powieść odrzucona przez wydawców, ukochana przez setki tysięcy czytelników na całym świecie!

Magnetyczne oczy tygrysa.
Pradawna klątwa, którą zdjąć może tylko ona.
Namiętność silniejsza niż strach.
Razem muszą stawić czoła mrocznym siłom.
Czy poświęcą wszystko w imię miłości?




Główna bohaterką jest Kelsey Hayes. Dziewczyna szuka pracy dorywczej na wakacje i znajduje w... cyrku, gdzie ma służyć pomocą przy drobnych czynnościach. Jak cyrk, to i zwierzęta. Kelsey jest oczarowana pięknym, białym tygrysem o zjawiskowo magnetyzujących oczach. Mało tego, między dziewczyną a zwierzęciem tworzy się więź przyjaźni. Wkrótce do cyrku przybywa tajemniczy jegomość, który zamierza odesłać Rena z powrotem do Indii i proponuje dziewczynie by towarzyszyła tygrysowi podczas tej podróży za niemałe wynagrodzenie... No i jak się tu nie zgodzić na taką podróż marzeń? A to dopiero zalążek tej historii.

Okazuje się, że Ren to książę, który za sprawą klątwy tkwi pod postacią tygrysa. A jaka jest w tym wszystkim rola Kesley? Cóż, zachęcam do lektury.

Początki styczności z tą lekturą miałam ciężkie. Po bardzo udanym prologu, który jest iście magiczny i tajemniczy, kolejne strony szły mi dość mozolnie, a lekturę odstawiałam "na później" do momentu, gdy bohaterowie lądują w Indiach. Właśnie wtedy akcja wpada na tor, który najbardziej mi odpowiada.
Autorka ma ciekawy styl pisania. Zważywszy, że to jej debiut wyszło bardzo dobrze i mimo początkowych trudności książkę czytało mi się przyjemnie i szybko.

Nie mamy tutaj natłoku bohaterów, przez co tą małą garstkę możemy poznać lepiej. Niekiedy irytuje mnie główna bohaterka. Fakt, jest samodzielna, niezależna, ale jej podejście do Rena, tego uczucia, które ich łączy, jest irytujące. Jak bardzo chce być z nim, to tak bardzo się tego boi, a powody odrzucania uczucia są banalne i denerwujące. 

To co odróżnia tę książek od innych to egzotyka. Ta książka jest nią przesycona. Czuć tu powiew świeżości, magię, wolność. Niesamowicie spodobało mi się miejsce akcji, Indie. To takie odmienne, od tego do czego się przyzwyczailiśmy. Amerykańskie miasta, miasteczka, prowincje... Czas na zmiany! A ta zmiana bardzo przypadła mi do gustu.
Tuż obok egzotycznej przygody występuje subtelny, aczkolwiek uroczy wątek miłosny. Tak, to najlepsze wyrażenie o miłości dziewczyny z księciem.

Końcówka ciekawa, wywołująca oczywiste poczucie niedosytu i zaciekawienia. Mam chrapkę na kontynuację, dlatego też będę wyczekiwać drugiej części.

Ocena ogólna: 7/10

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Otwartego, za co serdecznie dziękuję.


środa, 7 marca 2012

Recenzja: "Dobrani" - Ally Condie

Opis wydawcy:
Urzekający romans rozgrywający się w świecie, gdzie każdy wybór jest z góry przewidziany, gdzie nawet miłość jest pod kontrolą.

Pierwszy tom nowej serii dla fanów „Zmierzchu” i „Igrzysk śmierci”.

Cassia zawsze była przekonana, że Społeczeństwo wybiera dla niej to, co najlepsze: co powinna czytać, co oglądać, w co wierzyć. Kiedy więc podczas uroczystości Doboru na ekranie pojawia się twarz Xandera, Cassia nie ma żadnych wątpliwości, że to właśnie jest jej idealny partner… do chwili gdy następnego dnia w miejsce Xandera na ekranie wyświetla się przez moment twarz Ky’a Markhama.

Społeczeństwo mówi jej, że to drobna usterka, odosobniony przypadek, i że powinna się skupić na szczęśliwym życiu, które przyjdzie jej wieść z Xanderem. Lecz Cassia nie może przestać myśleć o Ky’u, a gdy oboje powoli zakochują się w sobie, zaczyna powątpiewać w nieomylność Społeczeństwa i staje przed trudną decyzją: musi wybrać pomiędzy Xanderem i Ky’em, pomiędzy życiem, jakie do tej pory znała, a drogą, którą nikt dotąd nie ośmielił się pójść.

 
Nowa moda. Po istotach nocy, czarodziejach - czas na antyutopie, które ostatnio również zalewają nasz rynek, z czego nie ukrywam, ale bardzo się cieszę.

Czy chcielibyście żyć w świecie, gdzie każdy ruch, każde działanie, przyszłość a nawet miłość nie byłaby do końca Twoim wyborem? To nie ty decydowałbyś o tym kim zostaniesz w przyszłości, co będzie Twoją pasją i kogo będziesz kochać. Chciałbyś taki świat? Wiem, że nie. Nikt by nie chciał...

Społeczeństwo wyznacza to, jacy mamy być. I tak w w wieku 17 lat każdy obywatel zostaje dopasowany do drugiej osoby, która ma podobne cechy. Społeczeństwo wmawia ludziom, że to najlepsze dla nich, bo przecież to Społeczeństwo dba o swoich obywateli...

Cassia zostaje dobrana do Xandera, swojego najlepszego przyjaciela. Początkowo wszyscy, rodzina Cassie i Xandera, jak i sami zainteresowani, są uradowani takim zbiegiem okoliczności, jednak do czasu. W domu, już na spokojnie, Cassia odtwarza informacje o swoim Dobranym. Jednak zamiast twarzy Xandera na moment wyświetla się inna twarz, równie dobrze jej znana... To wydarzenie wpłynie na Cassię. Bo to, co widziała, to na pewno była tylko pomyłka?

Miałam spore wątpliwości co do tej książki podczas czytania pierwszych rozdziałów. Ba! nawet do połowy wciąż się wahałam, czy dokończyć czytanie, jednak coś drgnęło i akcja wskoczyła na tor, jaki mi najbardziej odpowiadał. Nim się zorientowałam a znalazłam się na ostatniej kartce. Akcja bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła.

Porównanie książki do "Igrzysk Śmierci" uznałabym za nadużycie. Podobna narracja i świat niepodobny do naszego to za mało, by ot tak sobie porównać te książki do siebie. "Igrzyska Śmierci" to pełna pasji książka, "Dobrani" to w głównej mierze romantyczna historia z "nienormalnym" światem w tle.

Co najbardziej mi się podobało, to przemiana głównej bohaterki z postawy uległej, grzecznej dziewczynki w odważną, buntownicza młoda kobietę. W przedstawionym świecie Cassia powinna być cicha, niezbyt się wyróżniająca, a na przekór Społeczeństwu Cassia jest gotowa walczyć o życie jakiego chce. Oczywiście to było do przewidzenia, mimo wszystko jej postawa szalenie mi się podoba i zapewne gwarantuje to dobrą rozrywkę przy czytaniu drugiej części, która pewnie przeczytam.

Raczej nie będę wypatrywać książki z wypiekami na twarzy, ale myślę, że warto poznać świat wykreowany przez autorkę. A emocje, które będą nam towarzyszyć przy lekturze, niech obudzą w nas bunt o walkę o życie.... jakim chcemy żyć.

Ocena ogólna: 7/10

Nastąpiła reaktywacja bloga :) Po naprawdę długiej przerwie wywołanej przez stresującą i męczącą pracę, jeszcze gorszego szefa, wracam do blogowania. Chcę nadgonić wszelkie zaległości i nadrobić zobowiązania względem Wydawnictw.
Mam nadzieję, że się uda ;)