poniedziałek, 30 maja 2011

Recenzja: "Córki łamią zasady" - Joanna Philbin

Opis wydawcy:
Carina Jurgensen, licealistka z temperamentem, córka bardzo bogatego potentata medialnego, łamie jedną z zasad córek cele- brytów, która brzmi: „Nigdy nie rozmawiaj z dziennikarzami o swoich rodzicach”. Lekkomyślnie upublicznia informacje na temat firmy swojego ojca i w konsekwencji zostaje przez niego odcięta od nieprzebranych zasobów pieniężnych. Zmuszona do radzenia sobie z mniej niż przeciętną tygodniówką, bierze sprawy w swoje ręce i przekonuje zarząd dorocznego Balu Zimowego, by zatrudniono ją na stanowisku organizatorki przyjęcia. Oczekuje się od niej, że w pracy skorzysta ze znajomości swojego ojca. Dziewczyna staje przed dylematem: Czy powinna otwarcie przyznać się do swej nowej sytuacji finansowej, czy grać rolę dumnej posiadaczki złotych kart kredytowych? 


Ciąg dalszy przygód trzech przyjaciółek - córek znanych, bogatych i wpływowych ludzi. Tym razem akcja skupi się na Carinie, córce milonera. Dziewczyna wiedzie beztroskie życie, ma mnóstwo kart kredytowych, uwielbia zakupy w ekskluzywnych sklepach i wypady na narty...

Ojciec Cariny, Jurg, chce zmusić ją do stażu w jego firmie. Dziewczynie się to nie podoba, posuwa się nawet do złamania jednej z zasad Córek i podsyła jednemu z portali "smakowity news" dotyczący ojca dziewczyny. Carina wyciągnęła jednak zbyt pochopne wnioski, niestety, jak łatwo się domyśleć, Jurg się wściekł i w rezultacie odcina dziewczynę od pieniędzy, kart kredytowych, szofera i markowego telefonu... W zamian dostaje bilet na autobus, tygodniówkę w wysokości 20 dolarów i dziesięcioletni telefon. Sytuacja ta wydaje się niemożliwa do przeżycia w Nowym Yorku dla dziewczyny przywykłej do luksusów. Teraz Carina przeżywa mały koszmar z limitami finansowymi. Co najgorsze, akurat w tym momencie wymarzony chłopak zaprasza ją na wyjazd w Alpy. Wycieczka ta wyniesie Carinę co najmniej 1000 dolarów... Sprytna dziewczyna mimo braku gotówki nie poddaje się i zatrudnia się jako organizatorka Balu Zimowego w swojej szkoły. Jednak wszyscy oczekują od niej "pociągnięcia za sznurki" swoich znajomości, a raczej znajomości jej wpływowego ojca. Niestety, brak pieniędzy uniemożliwia zorganizowanie przyjęcia marzeń a Carina też za wszelką cenę chce ukryć fakt, że nie ma grosza. Z pomocą przybędzie jej uroczy chłopak, Alex. 

Czy dziewczyna pogodzi się z odcięciem gotówki? Kogo też wybierze Carina? Przystojnego i bogatego Cartera czy słodkiego Alexa, który wprowadza ją w inną codzienność?

Pierwsza część bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Książka okazała się normalną młodzieżową książką, z której każdy może "wynieść" coś dobrego. Druga część trochę mnie odstraszała ze względu na Carinę, którą niespecjalnie polubiłam, jednak ku mojemu zaskoczeniu, dziewczyna okazała się sympatyczną bohaterką, która się zmienia z bezmyślnej w rozważną dziewczynę. Dzięki decyzji ojca Carina dorasta, zauważa, że pieniądze szczęścia nie dają. Tak naprawdę, ojciec wyświadczył jej prawdziwą przysługę. 

Powieść ta to świetna propozycja na wieczór. Jak już wspominałam w poprzedniej recenzji, to nie jest płytka książka, w której bogate dzieciaki piją alkohol, szastają pieniędzmi, bawią się do białego rana na przyjęciach i gardzą biedniejszymi kolegami. To znakomita książka dla nastolatek i naprawdę nie rozumiem dlaczego seria ta nie jest popularna.

Oczywiście, książka ta bywa dość przewidywalna, ale to nic. "Córki" niosą pewne wartości. To powieść o dorastaniu, dojrzewaniu i przyjaźni. Autorka pokazuje jak jedna nieprzemyślana i impulsywna decyzja może przynieść srogie konsekwencje, jak pozory mogą mylić i że brak pieniędzy nie oznacza od razu końca świata. I najważniejsze - nigdy nie udawać kogoś kim się nie jest!

Tak samo jak w poprzedniej części zakończenie wprowadza już w kolejną część. W pierwszej części bohaterką była Lizzie i w "Córki łamią zasady" widać jak dziewczyna zrobiła się pewna siebie. Teraz czas na nieśmiałą Hudson i jej czas w kolejnej części, której już zaczynam wyczekiwać.

Ocena ogólna: 8/10


Książkę dostałam od Wydawnictwa Bukowy Las, za co serdecznie dziękuję.


Zapraszam też do zapoznania się z recenzją pierwszej części Córki - Joanna Philbin

niedziela, 29 maja 2011

Recenzja: "Arabska pieśń" - Leila Aboulela

Opis wydawcy:
Historia zamożnej muzułmańskiej rodziny, która wydaje się nie mieć żadnych zmartwień. Głowa rodu, charyzmatyczny Mahmud, jednak nie dostrzega narastającego konfliktu pomiędzy swoimi żonami: młodą postępową Egipcjanką i starszą żyjącą zgodnie z tradycją Sudanką. Kobiety różni wszystko, gdy dochodzi do tragedii, przyszłość całej rodziny staje pod znakiem zapytania… Arabska pieśń to poruszająca opowieść o kulturze muzułmańskiej, skomplikowanych relacjach rodzinnych i wyborach w imię Allaha.



Będę szczera, lubię filmy o kulturze wschodniej, ale nie zaczytuję się zbyt często w takich powieściach, sama nie wiem czemu. Moja wiedza o świecie Islamu jest raczej znikoma i dzięki tej powieści ta wiedza się nieco poszerzyła.

Lata pięćdziesiąte. Sudan.
Rodzina Abuzajdów to majętni i wpływowi ludzie. Głowa rodziny, Mahmud, posiadający dwie żony, rządzi twardą ręką, przy czym stara się być nowoczesny i tolerancyjny na swój sposób. Jego żony to kompletne przeciwieństwa. Pierwsza żona to starsza od niego Sudanka o imieniu Wahiba, nieco staroświecka tradycjonalistka, z którą nie może się dogadać Mahmud. Natomiast druga żona to młoda, wykształcona, nowoczesna i energiczna Egipcjanka, Nabilah. Obie żony, jak łatwo się domyślić, nie potrafią znaleźć wspólnego języka, a nawet się nienawidzą, toteż wolą się wzajemnie unikać. To jakby konflikt nowoczesności i postępu z tradycją...

Mahmud jednak jakby nie zauważa tego konfliktu... Dopiero wypadek, o tragicznych skutkach, syna Nura, który jest dziedzicem fortuny, zaostrza ten konflikt. Przykre jest, że rodzina dzieli się na dwa obozy, a jakby problemów było mało, to w kraju sytuacja również robi się nieprzyjemna, z powodów Wielkiej Brytanii i jej rządów...

Autorka przedstawiła w niesamowity sposób historię pewnej rodziny sudańskiej, ich kultury, tradycji, chęci zmian. Ja sama nieczęsto mam okazję czytać książki o muzułmańskich bohaterach, więc dzięki "Arabskiej pieśni" żywo się zainteresowałam tym tematem i z pewnością sięgnę po inne propozycje tej autorki, ale nie tylko. Bardzo podobało mi się przedstawienie kobiet w świecie muzułmańskim, jak młode dziewczyny są zmuszane do małżeństwa z niekoniecznie miłościami życia. To smutne. Jak te dziewczyny chcą spełniać swoje marzenia... Chcą kochać, po prostu. Leila Aboulela jednak przedstawiła zmiany w wychowaniu dziewcząt, ich wykształceniu.

Osobiście jestem zachwycona językiem autorki, w sposób jaki opisała całą historię mnie zadziwia i zachwyca. Styl Leili jest przepiękny. Sama nie wiem, może ostatnio zaczytywałam się w młodzieżówkach, gdzie taki piękny język się nie pojawiał... Jednakże jestem pod wrażeniem stylu autorki. Powieść czyta się z niezwykłą przyjemnością. Ta powieść intryguje, sprawia, że każda strona wciąga coraz bardziej.

Powieść nie skupia się na pojedynczych bohaterach, a na całej rodzinie. Do moich ulubieńców należy Nur. To wspaniały, taki normalny chłopak z ambicjami i planami na życie, kochający, wrażliwy i uwielbiający wprost czytanie książek. No i jakże tu go nie lubić? W momencie wypadku, gdy jego ciało odmawiało posłuszeństwa, jedną rzecz, a raczej cytat zapamiętałam najbardziej:

    "Potrzebuję rąk tylko do prostych rzeczy, do przewracania stron w książce. Proszę, panie doktorze!"

To był taki aktywny człowiek. W momencie gdy jego świat się walił i wypowiedział to zdanie, to autentycznie miałam łzy w oczach. Jak się skończy książka i co los szykuje dla mojego ulubieńca? Przekonacie się już z książki, do lektury której zachęcam.

O czym jest ta książka? Praktycznie o wszystkim. Mamy tu miłość, poświęcenie, wzruszenia na każdym kroku, nadzieję, wybory życiowe, a także zazdrość i namiętność. To wszystko, a nawet więcej, na tle wspaniałych opisów świata Sudanu. Zachęcam do lektury, która mam nadzieję, że zainteresuje i wciągnie Was w takim stopniu jak mnie.

Ocena ogólna: 8,5/10

Książkę dostałam od Wydawnictwa Remi, za co serdecznie dziękuję.



P.S. Bardzo proszę Was komentujących o propozycje ciekawych powieści z kulturą wschodnią w tle :) Za propozycje z góry ślicznie dziękuję :) Na zakup tych książek namówię przyszłego męża, a co! ;)

poniedziałek, 23 maja 2011

Recenzja: "Pocałunek demona" - Lynn Raven


Opis wydawcy:
 Dawn po tragicznej śmierci rodziców wychowuje się u bogatego wujka. Ma wszystko oprócz miłości. Ta zaś zaczyna kiełkować w jej sercu od pierwszego spojrzenia, jakim obdarzył ją Julien. Młoda dziewczyna nigdy w życiu nie sądziłaby, że jej uczucie mogłoby być odwzajemnione. On jest nowym uczniem w liceum, niesamowicie pięknym ale i niestety nieosiągalnym. W Julienie tkwi mroczna tajemnica, która prowadzi Dawn do świata wampirów, a jej upragniony sen o miłości staje się… 


Dawn jest sierotą, jej rodzice zostali zamordowani, obecnie dziewczyną zajmuje się jej zamożny wuj. Co prawda wuja więcej nie ma jak jest, ale dziewczynie się powodzi. Ma wszystko o czym inni mogą tylko pomarzyć. Mimo że ma wszystko, niczego jej nie brak, ma wypasione auto, wspaniały dom, ciuchy, to czegoś w jej sercu brak...

W szkole, do której uczęszcza nasza bohaterka, pojawił się tajemniczy i nieziemsko przystojny chłopak o dziwnych, ale i pociągających oczach. Julien, bo tak się nazywa owy chłopak, jest aroganckim i pewnym siebie typem. Oczywistym jest, że wszystkie uczennice wzdychają do niego, a sam zainteresowany łamie im po kolei serca. Dawn, początkowo niezbyt zwraca uwagę na Juliena, jednak pewnego dnia...

Pewnego dnia chłopak podwozi motorem Beth, przyjaciółkę Dawn, na spotkanie przyjacielskie. Julien proponuje ku zaskoczeniu Dawn, przejażdżkę motorem. Zaskoczona dziewczyna zgadza się. Jednak szybko pożałuje podjęcia tak nierozważnej i głupiej decyzji. Otóż, chłopak ni stąd ni zowąd, chamsko wręcz zarzuca, że jest taka sama jak inne dziewuchy i na pewno też chce go poderwać. Po czym... wsiada na motor i zostawia ją samą. Co za dupek!

Od tego czasu Dawn i Julien żyją z sobą jak na ścieżce wojennej. Jednak do czasu. Chłopak ratuje Dawn przed pewną śmiercią. Dziewczyna jednak cały czas zastanawia się jak tego dokonał, bo była zbyt duża odległość, by Julien zdołał do niej dobiec i ją uratować. „Kim on jest?”, zastanawia się dziewczyna. Ku jej przerażeniu, odkrywa, że jej serce bije coraz szybciej na myśl o tym tajemniczym, acz aroganckim chłopaku. Julien, jak się później okazuje, również coś do niej czuje, jednak ten stara się trzymać ją na dystans. Z jakiego powodu? Mało tego, wszyscy jakby byli przeciwni ich związkowi, nawet wuj dziewczyny...

Oczywiście, nie będę tutaj pisać, że książka jest inna od reszty. Sama fabuła przecież w niczym nie wyróżnia się od innych. Jednak moim zdaniem warto sięgnąć po tę powieść.
Przyznam, miałam pewne obiekcje do tej książki. Myślałam, że historia będzie taka słodka i mdła jak znany już wszystkim „Zmierzch”. Na szczęście tak nie jest, mimo tego, że autorka w głównej mierze skupiła się właśnie na miłości. Autorka dodała też szczyptę erotyki co też niezmiernie mnie ucieszyło.

Bohaterowie absolutnie do polubienia. Z początku nie przepadałam za Julienem, jego zagrywki mnie irytowały, jednak z czasem naprawdę go polubiłam. Świat nadprzyrodzony również ciekawi. Nieco inne spojrzenie na wampiry, choć o lamiach już była mowa, sama uznałam to za świeżość, której ostatnio brak w paranormalach.

Książkę czyta się szybciutko, płynnie i bez zgrzytów. Styl autorki bardzo mi się podoba. Co podobało mi się najbardziej to poprowadzona narracja. Raz narracja pierwszoosobowa z punktu widzenia Dawn, a raz trzecioosobowa, która „śledzi” poczynania tajemniczej postaci. To nadało pewnej dynamiki książce i sprawia, że podsyca ciekawość.

Książka została wydana w 2008 roku, przez niemiecką pisarkę, niezbyt znaną jeszcze póki co u nas w Polsce. Wielka szkoda, że polskie wydawnictwa skupiają się na wydawaniu „bestsellerów”, które niekoniecznie są warte przeczytania, a nie zwracają uwagi na takie perełki, jak właśnie (oczywiście moim zdaniem) „Pocałunek demona”. W tym roku jeszcze ma ukazać się druga część trylogii, natomiast trzecia część w przyszłym roku (czemu tak późno?). Również w przyszłym roku Oficyna Wydawnicza Foka planuje wydać inną książkę tej pisarki – „Pocałunek Kier”.

Powieść ta intryguje, wciąga i zaciekawia. Tak właśnie, zaciekawia – jak autorka poprowadziła dalsze przygody tej dwójki. Ja z pewnością sięgnę po kontynuację, a wszystkich czytelników również zachęcam do poznania tajemnicy świata lamii. 

Ocena ogólna: 8/10

Książkę dostałam od Oficyny Wydawniczej Foka, za co serdecznie dziękuję.

czwartek, 19 maja 2011

Recenzja: "Z tobą lub bez ciebie" - Carole Matthews

Opis wydawcy:
Kiedy Jake mówi, że coś się popsuło, Lyssa domyśla się, że nie chodzi mu o toster, nie wie jednak o jego romansie z inną kobietą. Lyssa zdaje sobie sprawę, że szlochanie w poduszkę i czekanie, aż Jake wróci z podkulonym ogonem, nic nie da, postanawia więc wyruszyć na trekking do Nepalu. Siostra żartuje, że Lyssa pozna tam włochatego pasterza jaków, nikt się jednak nie spodziewa – a najmniej sama zainteresowana - że u stóp Himalajów znajdzie miłość. Gdy nadchodzi czas powrotu do domu, do zimnego Londynu i skruszonego Jake’a, Lyssa musi podjąć najtrudniejszą decyzję w życiu. To zabawna i mądra opowieść o każdej z nas.



Świat Lyssy pewnego ranka dosłownie wali się. Jej partner postanawia zrobić przerwę w ich trwającym cztery lata związku. Faktycznie, coś się psuło między nimi, a to za sprawą wręcz obsesyjnej chęci posiadania dziecka. Wszelkie próby zakończyły się fiaskiem a Jake postanawia skończyć tę mękę. Lyssa zarzuca mu zdradę, czego ten kategorycznie się wypiera. Problem w tym, że Jake tak naprawdę ma kochankę i wprowadza się do niej. Wiadomo - kłamstwo ma krótkie nogi i Lyssa odkrywa prawdę. Z początku zszokowana i załamana nie wie co z sobą począć. Postanawia jednak coś zmienić w swoim życiu, zrobić coś absolutnie w nie w swoim stylu, coś kompletnie szalonego. Bohaterka postanawia udać się na wyjazd trekkingowy do Nepalu, gdzie nawiązuje gorący romans a co najlepsze powoli zapomina o swoim byłym. 

W tym czasie Jake jest rozczarowany związkiem ze swoją obecną partnerką i żałuje rozstania z Lyssą. Czy Lyssa wybaczy mu i wróci do niego? A może wybierze swoją nową miłość? Jedno jest pewne - decyzja nie będzie należeć do najprostszych. 

"Z tobą lub bez ciebie" to powieść o codziennych problemach, normalnych bohaterach. Czytając tę książkę można kompletnie się zrelaksować. Styl autorki jest świetny, a samą książkę czyta się z wręcz z prędkością światła. Uwaga - wciąga! 

Narracja zasługuje na uwagę, bowiem mamy tutaj narrację pierwszoosobową z punktu widzenia Lyssy i narracje trzecioosobowe. Przyznam, że dawno nie czytałam książki z taką narracją, a jest to sporym urozmaiceniem. Fabuła na szczęście nie skupia się tylko i wyłącznie na Lyssie, ale i na Jake'u oraz siostrze Lyssy, Edie. Najbardziej przypadli mi do gustu bohaterowie z drugiego plan. Lyssę bardzo polubiłam, choć od kiedy w Nepalu zrobiło się sielankowo i jak dla mnie nieco nudnawo, to oczekiwałam rozdziałów skupiających się na Jake'u. 

Przede wszystkim bardzo, ale to bardzo podobała mi się postawa Lyssy. Nie płakała w poduszkę, nie prosiła go nachalnie do powrotu. Postanowiła coś zmienić i to jak zmienić! Moim zdaniem, tak właśnie powinna postąpić kobieta po rozstaniu. Nie twierdzę, żeby wybrać się aż w taką podróż, ale zmienić coś w życiu i przestać się użalać, i spróbować czegoś szalonego i innego. Nie stać w miejscu, tylko ruszyć dalej. Dodatkowo bohaterka zmieniła swoje nastawienie do życia, dzięki tej podróży. Dotychczas nie wyobrażała sobie życia bez kosmetyków i suszarki do włosów, a dzięki Nepalowi zmieniły się jej priorytety. 

Od początku byłam bardzo entuzjastycznie nastawiona do tej książki i na szczęście entuzjazm nie malał podczas czytania. Podobało mi się szalenie, że autorka stworzyła historię, z którą każda czytelniczka może się utożsamiać w jakiś sposób. To lekka książka, przeplatana humorem i codziennymi problemami, które mogą tyczyć każdej z nas. Carole Matthews pokazuje, że każdy wybór niekoniecznie może okazać się właściwy... Do końca byłam ciekawa właśnie wyboru głównej bohaterki, ale też i Jake'a, choć podejrzewałam jak to się zakończy, to finał mnie niezwykle usatysfakcjonował. To lektura dla kobiet, bez względu na wiek, tak więc, droga czytelniczko - Jeśli poszukujesz normalnej książki o codziennych problemach i chcesz się przy tym nieźle bawić, zachęcam do sięgnięcia po tę właśnie pozycję! Ja sama z ochotą zapoznam się z innymi pozycjami tej autorki, bo po "Z tobą..." spodziewam się równie dobrej lektury.

Ocena ogólna: 8/10

Książkę dostałam od Wydawnictwa Remi, za co serdecznie dziękuję.




P.S. Wróciłam po długiej nieobecności - zmęczona okropnie zawalona zaległościami, ale i pierońsko szczęśliwa, że szkolenie się skończyło :) A jutro do pracy...
Przy okazji pozdrawiam byłą już współlokatorkę - marudę i gadułę z mojego pokoju, która nie dawała mi czytać... ;)

niedziela, 15 maja 2011

Recenzja: "Lalki" - Karolina Święcicka

Opis wydawcy:
Kiedy Monika, ambitna bizneswoman, zostaje matką, postanawia zmienić swój system wartości. Chce się skupić na wychowywaniu dziecka, poświęcić rodzinie i przestać żyć w ciągłym pędzie. Okazuje się jednak, że domowa codzienność to wcale nie beztroska zabawa z córką i delektowanie się każdą minutą, lecz ciężka praca na pełen etat i regularne nadgodziny. Na dodatek ukochany mąż zdaje się nie dostrzegać problemu...
Odskocznią od monotonii i ratunkiem przed nieustannym zmęczeniem staje się nowa pasja. Jaki wpływ na życie młodej matki może mieć otrzymana od tajemniczej sąsiadki... lalka?

Karolina Święcicka z humorem przedstawia blaski i cienie macierzyństwa. Ale zagłębia się też w bardziej mroczne rejony ludzkiej duszy.


Jak bardzo kobieta wychowująca dziecko potrafi się poświęcić? Rzucić wspaniale rozwijającą się karierę? Kompletnie przeorganizować swój czas? Jak się okazuje bardzo... Nie wiem czemu, ale patrząc na okładkę odczuwam pewien strach, dziwny dyskomfort, nawet niepokój, którego nie potrafię wytłumaczyć. Kto by pomyślał, że po przeczytaniu książki, ten strach się może utrzymać...

Monika to kobieta spełniająca się zawodowo. Wszystko się jednak zmienia wraz z urodzeniem Kinii, ukochanej córeczki, dla której bohaterka rezygnuje z kariery, poświęcając się tym samym na wychowywanie dziecka. Monika nawet nie przypuszczała, że opieka i wychowywanie dziecka to naprawdę ciężka sprawa, że to praca na pełen etat, w dzień i w nocy.

Przyzwyczajenie zawodowe Moniki wpływa też na jej zachowanie przy codziennych obowiązkach związanych z córeczką. Monika nie potrafi wręcz na spokojnie wyjść na spacer i traktować to jak przyjemność. Bohaterka traktuje to jak wyścig z czasem, co jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe. Nagle też okazuje się, że nie wszystko jest takie wspaniałe, jak myślała Monika, a sama idylla też się skończy. Kinia z początku jest spokojną dzidzią, potem zmienia się jak określa sama bohaterka w "potworka", które non stop płacze. Praca nad dzieckiem to przecież praca monotonna i zabierająca też mnóstwo czasu... Monika czuje się jakby świat gnał do przodu, ale już bez niej. Nawet spotkanie z przyjaciółkami okazuje się małym rozczarowaniem, a sama Monika określa ich życie jako "inną bajkę". Mąż, Darek, zdaje się nie zauważa problemów Moniki...

Druga z bohaterek jest nieznana na początku imienia. Poddaje się ona odważnym eksperymentom ze środkami odurzającymi, kompletnie nielegalnymi... 
Monika spotyka ową sąsiadkę, jak później się okazuje, sąsiadkę. Kobieta kolekcjonuje lalki i twierdzi, że ma czworo dzieci... Co jest dość dziwne, bo po dzieciach śladu nie ma... Tu zaczyna się robić dziwnie, a dalszy przebieg akcji przyprawiał mnie o niepokój i mogę się założyć, że z Wami będzie podobnie...

Nie jest to kolejna książka o kobiecie, która odkrywa uroki macierzyństwa. To coś więcej. Niesamowicie spodobało mi się jak autorka przedstawiła obraz Matki Polki. Znam wiele przypadków, gdy matki wpadają w depresję i frustrację z powodów monotonii i pewnego rodzaju "nieobecności" w życiu. Mimo że chcę mieć dziecko (najwcześniej za rok), to boję się tego, że sama wpadnę w taką właśnie "pułapkę".

Właśnie owa "Lalka" wprowadza w fabułę oryginalność, coś czego ostatnio brakuje w powieściach obyczajowych. Autorka umiejętnie wprowadza czytelnika w świat lalek, ukazując zapiski, notatki szeroko ujętych lalkom.

Będąc na majówce w Karpaczu, odwiedziłam Muzeum Zabawek, gdzie głównie przeważały właśnie lalki. To było niesamowite poznać jak lalka zmieniała się na przestrzeni lat (ba! wieków) a czytając "Lalki" Święcickiej miałam okazję poznać szerzej znaczenie, kult i historię lalek. A co jeśli lalka przestaje być symbolem dzieciństwa a stanie się symbolem strachu i lęku? No cóż, zawieje grozą.

To intrygująca lektura, w sam raz na letni wieczór bądź na długą podróż autobusem. Za każdym razem jednak będzie tak samo - ta historia Was wciągnie, a rozkręcająca się początkowo niewinna akcja wciąga.
Bardzo udany debiut a ja tym samym postanowiłam zapoznać się z całą serią wydawniczą "Babie Lato". Jestem ciekawa pozostałych książek z tej serii. Świetna książka dla kobiet będących już matkami, ale nie tylko, bo nie jest to książka zwyczajna, absolutnie nie.

Ocena ogólna: 8/10

Książkę dostałam od Wydawnictwa Nasza Księgarnia za co serdecznie dziękuję.

niedziela, 8 maja 2011

Recenzja: "Czerwień rubinu" - Kerstin Gier

Opis wydawcy:
Trylogia Czasu jest tak wciągająca, że w zasadzie należałoby powiedzieć: „wsysa”; jest dowcipna, a zarazem totalnie romantyczna. Pewnego dnia piętnastoletnia Gwen odkrywa, że jest posiadaczką genu podróży w czasie – niespodziewanie przemieszcza się o sto lat wstecz. Okazuje się, że nie jest jedynym podróżnikiem - istnieje całe tajne bractwo, zajmujące się kontrolą dwunastu podróżników w czasie – Gwen jest ostatnim z nich. Szybko odkrywa, że jedenastym jest bardzo atrakcyjny dziewiętnastolatek: Gideon. Ale zakochiwanie się nie jest takie proste gdy się skacze tam i z powrotem w czasie i gdy trzeba wypełnić niebezpieczną misję w XVIII. wieku.



Podróże w czasie to nieczęsto spotykany motyw w książkach. Podjęła się go niemiecka pisarka, Kerstin Gier, która ma na swoim koncie książki dla starszych czytelników, tłumacząc w wywiadach, że wampirów jest po prostu ostatnimi czasy za dużo. Święta racja, dlatego też z ogromnym entuzjazmem zabrałam się za czytanie.

Gwendolyn ma szesnaście lat i jest dobrą uczennicą. Prowadzi na pozór normalne życie nastolatki... Jednak jej rodzina skrywa bardzo ważny sekret. Od lat w jej rodzinie rodzą się "podróżnicy w czasie", którzy mają w sobie gen umożliwiający właśnie podróżowanie do przeszłości.
Charlotte, kuzynka Gwendolyn, miała odziedziczyć gen podróży. Była na to przygototwywana od kiedy sięga pamięcią. Cała rodzina oczekiwała z niecierpliwością i ekscytacją na ten dzień, a każde mdłości wprawiały  wszystkich w euforię (mdłości u podróżnika oznaczają spontaniczny, niekontrolowany wręcz przeskok w czasie). Jednak wszystko się komplikuje w momencie, gdy właśnie to Gwen przeskakuje w czasie. Rodzina z niedowierzaniem przyjmuje fakt, że to właśnie ona, ta niepozorna i kompletnie nieprzygotowana dziewczyna, będzie podróżować w czasie by wypełnić super ważną misję. Dużym problemem może okazać się fakt, że Gwen jest kompletnie nieprzygotowana i całkowicie niezorientowana o podróżach w czasie, w przeciwieństwie do swojej kuzynki, Charlotty. Czy dziewczyna mimo braku predyspozycji poradzi sobie z tą ważną misją?

Czytanie tej książki to niesłychana przyjemność, daję słowo. Styl autorki bardzo mi się spodobał, czytało się niezwykle przyjemnie, bez większych zgrzytów. Narracja jest zabawna, lekka i interesująca, tak samo jak główna bohaterka. Gwen to normalna, nieco roztrzepana dziewczyna o dobrym sercu. Najbardziej przypadły mi do gustu dialogi pomiędzy Gwen a jej przyjaciółką, Leslie.

Czytając tę książkę wprost nie mogłam się oderwać. To kompletnie jak czekolada, które pałaszujesz ze smakiem, aż w końcu ze smutkiem orientujesz się, że to już koniec... Tak samo jest właśnie z tą książką, na szczęście na jesień ma ukazać się druga część, na którą już z utęsknieniem zaczynam czekać.
To sympatyczna, zabawna, wciągająca książka. Niezmiernie się cieszę, że pojawiają się książki nie tylko z modnymi wampirami. Mimo że fabuła była nieco przewidywalna, to nie przeszkadzało mi to, gdyż wykonanie usatysfakcjonowało mnie. Jestem ciekawa jak autorka poprowadzi dalej tę historię i jak rozwiną się losy Gwen i Gideona.

Pokochałam większość bohaterów, na czele oczywiście z główną bohaterką, która jest absolutnie wspaniała. Gideon również wzbudził we mnie sympatię. Każda z postaci jest niepowtarzalna i wiarygodna.
Mamy też oczywiście wątek miłosny, który naprawdę cieszy, bo nie jest przesłodzony i przesadzony. Jest uroczy, rozwijany a momentami zabawny.

Na dużą uwagę zasługuje wydanie książki - piękna okładka autorstwa Katarzyny Borkowskiej (autorka wielu okładek np. Wydawnictwa Znak) przykuwa wzrok. Ach, ta książka oprócz swojej funkcji rozrywkowej, cieszy również wzrok.

Jak dla mnie to taka "świeżynka" na rynku wydawniczym, bo zewsząd atakują nas masowo wampiry, łaki, umarlaki... a tu po prostu podróże w czasie. I bardzo dobrze. To fantastyczna książka z mnóstwem przygód w sam raz na leniwy wieczór, bądź leżakowanie w słoneczku.
Moja rada: czytać, czytać i jeszcze raz czytać! Dajcie się ponieść w wir przygód w czasie. Myślę, że nie będziecie zawiedzeni

Ocena ogólna: 9/10

 Książkę dostałam od Wydawnictwa Egmont za co serdecznie dziękuję.

czwartek, 5 maja 2011

Recenzja: "Córki" - Joanna Philbin

Opis wydawcy:
Lizzie Summers, jedyna córka supermodelki, dowcipna i rozważna dziewczyna o nietypowej urodzie, nie dziwi się fotoreporterom i fanom padającym do stóp jej pięknej matce, jednak sama unika rozgłosu i blasku fleszy. Wydaje się sobie brzydka i bardziej niż modą interesuje się literaturą. Wiele się zmienia, gdy czternastolatka zostaje zauważona przez fotografkę mody, która jest przekonana, że to Lizzie powinna wyznaczać nowe kanony kobiecego piękna… 



Czy kiedykolwiek zastanawialiście się jak to jest być córką/synem sławnych rodziców? Czy życie przez to jest łatwiejsze i wygodniejsze? Joanna Philbin to córka gwiazdora amerykańskiej telewizji, więc tym samym wie jak to jest dorastać w cieniu znanego rodzica, dlatego też nie powinno nikogo dziwić, że napisała książkę dla młodzieży właśnie o życiu córek sławnych rodziców.

„Córki” to historia trzech czternastolatek, najlepszych przyjaciółek, które łączy jedna ważna rzecz – dorastały w świetle reflektorów i w cieniu swoich bogatych, znanych rodziców. Lizzie jest córką sławnej modelki, Carina córką miliardera-biznesmena a Hudson jest córką znanej gwiazdy muzyki. Owszem, wiodą luksusowe życie, mieszkają w apartamentach, bywają na bajecznie bogatych wakacjach, ale przecież to też normalne dziewczyny, które mają swoje problemy, zakochują się i o dziwo, zdarza im się narzekać na sławę swoich rodziców... Dziewczyny mają szereg zasad „Córek”, które starają się przestrzegać.. Same się wspierają, pomagają podejmować decyzje, często też nie najlepsze, są wobec siebie lojalne, chętne do pomocy, pocieszenia.

Bohaterką tej części jest w głównej mierze Lizzie, córka superseksownej modelki znana na całym świecie. Jej matka, Katia Summers, jest niesamowita pod każdym względem, jest rozchwytywaną modelką  przez fotoreporterów, fotografów.... Jej uroda jest podziwiana, komentowana... A Lizzie? Lizzie to na pozór normalna nastolatka, ku jej rozczarowaniu, wyglądem nie przypomina matki. Lizzie w odróżnieniu od matki-modelki ma dość pospolitą urodę, przez co dziewczyna ma kompleksy a co najgorsze, ma niskie poczucie własnej wartości. Dziewczyna jest wręcz zmęczona porównywaniem do matki, uganianiem paparazzi za Katią, wspólnych zdjęć z matką...

Po pewnej kompromitującej wpadce, która na domiar złego rozpowszechniła się na popularnym YouTube, Lizzie zostaje zauważona. Dostaje propozycję od fotografa, który widzi w niej... piękno. Andrea, owy fotograf, dostrzega w niej to „coś”, czyli naturalny wygląd. Lizzie, choć na początku pełna obaw i wątpliwości, przyjmuje propozycję. Okazuje się, że Lizzie ma wrodzony talent do pozowania. Nagle dziewczyna dostrzega w sobie piękno, którego do tej pory nie zauważała, bądź nie chciała zauważyć. Pozowanie do zdjęć zaczyna się jej podobać, ale czy to nie przysłoni jej prawdziwych wartości i to co w życiu jest najważniejsze?

Bohaterki są do polubienia, choć ja najbardziej polubiłam Lizzie i Hudson. Carina, owszem, jest sympatyczną osobą, jednak coś mi w niej nie pasuje. Może zmienię zdanie po drugiej części, w której to właśnie ona będzie główna bohaterką?

Muszę przyznać, że początkowo miałam problem z wciągnięciem się w tę książkę, jednak po czasie, strona po stronie... sama nie wiem kiedy ale byłam już na ostatniej stronie. To dowód na to, że książka jest wciągająca, a sama fabuła lekka i interesująca.

„Córki” to oczywiście książka dla młodzieży, ale na szczęście nie jest to kolejna płytka powieść o rozpuszczonych i bogatych dziewczynach typu „Plotkara”. Jest to wartościowa książka, dzięki której każda dziewczyna wyciągnie swoje wnioski. Jest to książka o przyjaźni, lojalności, rodzinie. Autorka ukazuje jak sława potrafi być niestabilna, a za źle podjęte decyzje trzeba ponieść konsekwencje. Osobiście, dzięki tej książce, spojrzałam zupełnie inaczej na dzieci sławnych rodziców. Cały czas zastanawiam się też, czy autorka w książce napisała coś o własnych przeżyciach i doświadczeniach wynikających właśnie z bycia córką znanego rodzica...

Pozycję tą polecam bardziej młodszym czytelniczkom, które powinny utożsamiać się z problemami, miłostkami nastolatek. Choć to nie reguła, że książka przypadnie do gustu tylko nastolatkom... Żywy dowód - Ja.

Ocena ogólna: 8/10

Książkę dostałam od Wydawnictwa Bukowy Las za co serdecznie dziękuję.

Zapowiedź: "Trylogia Czasu. Czerwień Rubinu" - Kerstin Gier

Opis wydawcy:
Trylogia Czasu jest tak wciągająca, że w zasadzie należałoby powiedzieć: „wsysa”; jest dowcipna, a zarazem totalnie romantyczna. Pewnego dnia piętnastoletnia Gwen odkrywa, że jest posiadaczką genu podróży w czasie – niespodziewanie przemieszcza się o sto lat wstecz. Okazuje się, że nie jest jedynym podróżnikiem - istnieje całe tajne bractwo, zajmujące się kontrolą dwunastu podróżników w czasie – Gwen jest ostatnim z nich. Szybko odkrywa, że jedenastym jest bardzo atrakcyjny dziewiętnastolatek: Gideon. Ale zakochiwanie się nie jest takie proste gdy się skacze tam i z powrotem w czasie i gdy trzeba wypełnić niebezpieczną misję w XVIII. wieku.

Premiera już 16 maja!

Dziennikarze o Czerwieni Rubinu:

Jeśli jakakolwiek powieść może być równie wciągająca, słodka i uwodzicielska jak ciastko czekoladowe  - to jest nią nowa powieść Kerstin Gier - Czerwień Rubinu. Niesłychanie apetyczny miks tajemniczego thrilleru, science fiction i romantycznej przygody, które czytelniczki, także powyżej 18 roku życia najprawdopodobniej połkną za jednym posiedzeniem. 
Augsburger Allgemeine Zeitung

Ta powieść może z powodzeniem konkurować ze Zmierzchem. Ale mamy tu do czynienia z czymś zdecydowanie więcej niż historia miłosna. Te prawie 400 stron połyka się nie zauważając kiedy. 
Westfalische Rundschau

Gdy otworzymy tę książkę, po prostu nie da się jej zamknąć! Fantastycznie romantyczna, inteligentna, i – dzięki Bogu! – dopiero pierwsza z tej emocjonującej Trylogii podróży w czasie. 
Daisuki

Czerwień Rubinu jest absolutnie uzależniająca – dzięki Gwendolyn, która jest taką cudownie zwyczajną dziewczyną, średnio inteligentną, średnio piękną, pełną wątpliwości co do samej siebie. Nie – w sumie to dzięki Gideonowi z jego ciemnymi lokami, który w dżinsach wygląda bosko i umie posługiwać się sztyletem jak prawdziwy mistrz. Nie – to dzięki Kerstin Gier, która już wcześniej dała nam kilka bestsellerów dla dorosłych dziewcząt… Pani Gier , czy mogłaby Pani pospieszyć się z pisaniem? 
Badische Neueste Nachrichten

Bestsellerowa autorka Kerstin Gier napisała romantyczną i dowcipną powieść, która wciąga czytelniczkę bezpowrotnie. Prawdziwie obezwładniające. 
Kolnische Rundschau

A już niedługo recenzja tejże książki na moim blogu ;) Zapraszam!